• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w kategorii

    Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Dystans całkowity:634.70 km (w terenie 75.53 km; 11.90%)
    Czas w ruchu:35:02
    Średnia prędkość:18.12 km/h
    Maksymalna prędkość:43.80 km/h
    Maks. tętno maksymalne:178 (92 %)
    Maks. tętno średnie:151 (78 %)
    Suma kalorii:4641 kcal
    Liczba aktywności:24
    Średnio na aktywność:26.45 km i 1h 27m
    Więcej statystyk

    Gość Niespodziewany, czyli Warsztat w Drodze

      d a n e    w y j a z d u 38.67 km 0.00 km teren 02:07 h Pr.śr.:18.27 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano: 31.08.2011

    Znów na Bemowo; tą trasą co ostatnio, tyle że po drugiej stronie Wisły. Tam nie ma "wykopków", więc wyszło dużo szybciej. Po dojeździe na miejsce okazało się jednak, że... nigdzie dalej nie jadę. Przynajmniej bez poważnego ubrudzenia łapek. Powód? Proszę bardzo:



    Ładny? Bydlę przeszedł przez dętkę na wylot, z jedną dużą i zgrabną dziurką op stronie opony, i całą masą malutkich "dziabnięć" po stronie felgi. Załatać, przynajmniej do stanu, w którym można było rozpocząć powrót, udało się dopiero za trzecim razem; zużywając wszystkie duze łatki z zestawu. Oczywiście gdyby nie Jos nie pojechałbym nigdzie - nie miałem ze sobą pompki, a kompresor lotniskowy nie miał końcówki do Presty :) Jos na szczęście mieszka niedaleko, poratował więc przejściówką. Spieszył się też (do baby), więc mi ją zostawił. Na szczęście.

    W drodze powrotnej, w której zresztą trzy razy "zostałem zaobserwowany" przez moją Kasię - pokonującą ten sam dystans w sposób nieco bardziej "klasyczny" - "naprawka" niestety "się puściła". Sześć kilometrów od domu (odczyt z GPS). Połowę tej drogi musiałem przejść z rowerem na ramieniu w poszukiwaniu jakiejkolwiek stacji benzynowej, aby tam dokonać ponownej naprawy. Jak już wspominałem, na szczęście Jos zostawił mi przejściówkę...

    Kolejne dwie łatki, kolejna naprawa, kolejna próba dojazdu do domu. Udana oczywiście, choć następnego dnia rano znów w kole powietrza nie było. Znów trzeba było zanabyć nowe dętki. I uzupełnić własny podróżny zestaw warsztatowy o przejściówkę. Człowiek uczy się całe życie.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Kanapowóz?

      d a n e    w y j a z d u 34.28 km 0.00 km teren 02:00 h Pr.śr.:17.14 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Poniedziałek, 11 lipca 2011 | dodano: 11.07.2011

    Nowa piasta w tylnym kole - jakieś tam Shimano XT - wymagała "oblotu". Do tego doszło nowe siodło: wymieniłem wreszcie deskę na coś bardziej normalnego. Konkretnie Selle Royal Viper. No mówię wam - w porównaniu do poprzedniego prawdziwa kanapa. Zadek nawet nie poczuł tych dwóch godzin, a przecież do tej pory musiałem co pół godziny na chwilę schodzić z roweru. Inna jakość, inny świat.

    Piasta, jak to piasta. Działa. Tyle że tak cicho, że nawet ja tego nie słyszę.

    A od nieużywania przyciął się tłoczek w tylnym hamulcu; ale podczas powrotu zaczął pracować prawidłowo, więc też sensacji żadnych.

    Tylko wiało niemiłosiernie...


    Kategoria Jazda Próbna, Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Krótka droga

      d a n e    w y j a z d u 42.71 km 0.00 km teren 01:50 h Pr.śr.:23.30 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 14 maja 2011 | dodano: 14.05.2011

    No właśnie. (Dziwnie często ostatnio jest "krótko".) Odpowiedni trening poprzednio, trochę odpoczynku wczoraj, i w efekcie... skończyła mi się dzisiaj droga :)

    Najpierw pojechałem na wał, czyli tam gdzie zwykle. Potem z wału do Konstancina. No i znów do domu. Dziś predałowało się wybitnie dobrze. I nawet zakwasów nie mam...

    W drodze powrotnej, gdy już wiedziałem że będzie krócej niż w planie (a plan przewidywał min. 50km), pogoniłem trochę. No i napatoczył się taki jeszcze jeden, co to najpierw jechał za mną, potem dał pojechać za nim, a na końcu... został gdzieś w tyle :)

    Jutro ma lać okrutnie dzień cały. Be-ze-dura, bo nie ma z czego. Ale może się okazać, że jednak nie wyjadę. Zobaczymy, co dalej...

    P.S. Faktycznie dzisiaj pada; zmieniłem więc oponki w "Mietku" na moje "dyżurne - maratonowe" Racing Ralph'y. Przy okazji tej czynności okazało się jednak, że w tylnej piaście coś okrutnie chrobocze. I nawet wiem, co. Trzeba będzie więc doraźnie wymienić kulki i wewnętrzne bieżnie, licząc, że jeszcze jakieś 500km reszta wytrzyma. A później czeka mnie wymiana piasty. Propozycje mile widziane...

    Na razie - po raz pierwszy w jego historii - uznaje się "Mieczysława" za niezdatnego do dalszej eksploatacji do czasu wykonania naprawy.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Trening... serwisowy

      d a n e    w y j a z d u 17.48 km 0.00 km teren 00:54 h Pr.śr.:19.42 km/h Pr.max:43.80 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Wtorek, 10 maja 2011 | dodano: 10.05.2011

    Znów, późno raczej, wybrałem się po cięzkim dniu siedzenia na tyłku na rower.

    No może nie dałbym sobie nic ucinać, ale nie zauważyłem, żeby było coś nie tak przynosząc rower z balkonu. Ani wyprowadzając na korytarz. Ani tym bardziej znosząc na dół.

    Dopiero na dole, gdy zdjąłem Mietka z ramienia, ten opadł na ziemię z takim klapnięciem, jakie podnosi ciśnienie każdemu rowerzyście. Oczywiście kapeć. No to wnosimy na górę...

    A w domku szybki trening umiejętności serwisowych: zdjęcie kółka, wyjęcie dętki, szybkie poszukiwania zapasu po całym domu, zakładanie, pompowanie, montaż. Łącznie zaledwie piętnaście minut. Niezły jestem.

    Okazało się, że stara łatka pierwotnie nie przykleiła się całą powierzchnią, a jedynie brzegami. Dziura pod nią musiała się dłuższy czas rozłazić, aż wreszcie "wyszła na dwór". Dętka więc nie nadaje się już do naprawy. Trzeba kupić nowy zapas...

    Pojechałem więc z poślizgiem, a że tym razem wyjątkowo bez obiadu, więc wycieczka krótka. Bunkrów nie było widać. Ale i tak było zaj... fajnie.

    P.S. Maks znowu "wydeptany". I to tuż przed dość długim podjazdem. Ja się chyba nigdy nie nauczę...


    Kategoria Warsztatowe Igraszki, Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Ledwo wyjechałem...

      d a n e    w y j a z d u 1.50 km 0.00 km teren 00:10 h Pr.śr.:9.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 7 maja 2011 | dodano: 07.05.2011

    ... z domu, a już mi się pedał ukręcił. Kolejny. Znów prawy. Urok jakiś, czy co?...

    Na szczęście gdzieś w domu jeszcze jeden komplet powinien być. A następnym razem trzeba zacząć zarabiać krocie i kupować najdroższą wersję. Inaczej Słoń nigdy się nie nacieczy pedałkami dłużej niż jeden sezon...

    Ostatecznie więc nigdzie nie pojechałem, ale trening nadrobiłem biegając z kartonami z trzeciego piętra do piwnicy. Wracałem już bez kartonów, ale za to pod górę :) Kilkanaście takich kursów to chyba wystarczające zastępstwo?...


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Powtórka z "rozrywki"

      d a n e    w y j a z d u 28.48 km 1.00 km teren 01:05 h Pr.śr.:26.29 km/h Pr.max:40.30 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Niedziela, 27 czerwca 2010 | dodano: 01.07.2010

    W tygodniu zawsze jest milion powodów, aby pojechać do pracy samochodem. Szczególnie teraz, gdy pojawił się Decybel. Pojechałem więc w niedzielę. Oto, co odkryłem u celu mojej podróży:





    Czy czegoś to wam nie przypomina? Bo mi i owszem.

    Ponieważ udzielona wówczas przez producenta odpowiedź, szczególnie w zakresie podejścia do przyszłych roszczeń gwarancyjnych, nie pozostawiła zbyt wiele złudzeń, ogłaszam niniejszym co następuje:

    POSZUKUJĘ:

    - ramy rowerowej "górskiej" (trail, XC, ewentualnie AM), sztywnej (bez amortyzacji tyłu), mocnej, idealnie Cr-Mo (Alu z wybitnie dobrymi opiniami też może być), za "psie pieniądze";

    oraz/lub

    - dobrego (optymalnie wieloletnie doświadczenie, również w zakresie rowerowym) spawacza aluminium w okolicach Warszawy.

    Do czasu rozwiązania "problemu" zawiesza się wyjazdy na Flajcie.

    Smutno.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Do sklepu

      d a n e    w y j a z d u 30.31 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:22.45 km/h Pr.max:42.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Czwartek, 20 maja 2010 | dodano: 23.05.2010

    Jako się więc rzekło, trzeba mi było udać się do sklepu po oponkę.

    Oczywiście na rowerze. Oczywiście na Flajcie.

    I na tym koniec atrakcji. Ciepło było, prawie bezwietrznie.

    Nareszcie przestało padać.

    Miło.

    P.S. Zapomniałbym najważniejszego! Wyrżnąłem się byłem! :)

    Jak to było, opowiadać nie będę, bo mi wstyd i głupio. Rezultatem był zgięty hak przerzutki (zadniej, oczywiście), który naprostowałem przy użyciu młotka i imadła. I oby wytrzymał jeszcze trochę...


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Kapeć z efektem

      d a n e    w y j a z d u 15.90 km 10.40 km teren 01:16 h Pr.śr.:12.55 km/h Pr.max:28.70 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Da Bull!
    Sobota, 15 maja 2010 | dodano: 16.05.2010

    Nareszcie!

    Skończyłem grzebać przy "Byku". Nowa przednia nóżka, nowe pedałki, "nowe" hamulce i nowe linki do przerzutek. I zupełnie nowe ustawienie przerzutki przedniej. Tyle nowości na raz - trzeba przetestować. Ostrożnie, bez przesady, ale jednak w terenie.

    Na niedzielę byłem umówiony z Jośkiem na wypad w Kampinos. Pogoda jednak postanowiła sprawić nam figla, i w długim ciągu dni wietrznych i deszczowych wyjątek uczyniła w... sobotę. Zupełnie niespodziewanie również dowiedziałem się iż w sobotę TKKF "Chomiczówka" organizowało XI BIELAŃSKI RAJD ROWEROWY DO PUSZCZY KAMPINOSKIEJ. Impreza z pogranicza rodzinnej i sportowo-turystycznej. Niezła okazja - raczej spokojne tempo, a jednak trochę wertepów i innych takich.

    W czasie tego wyjazdu udało się przetestować prawie wszystko. Hamulce tną jak brzytwy. Przerzutki pracują cicho i pewnie. Po pedałkach nie spodziewałem się niczego innego, niby nowe, ale takie same, jak zawsze (Crank Brothers Eggbeater). Za to nóżka przednia... Miód, malina. Nawet ułamka swych możliwości nie użyła. Nawet nie doszła do takiego zakresu, w którym mógłbym sprawdzić regulację. Kamienie, bruk, dziurawe drogi - to wszystko łykała bez zająknięcia. Po prostu cudo. Nie mogę się doczekać, aż nadarzy się okazja sprawdzić ją tam, gdzie jej miejsce - w górach.

    Ale... niestety zdarzyła się też przykrość. Gdzieś na zielonym szlaku, wiodącym północną granicą Kampinosu, tylne koło... po prostu wybuchło. Oponka znaczy, wraz z dętką. Wyszło na to, że pękł oplot bocznej ścianki, przełamany jakiś czas temu na skutek dawniejszego jeżdżenia ze zbyt niskim ciśnieniem. Przykrości trzy: po pierwsze, poszukiwanie cywilizacji (5km do najbliższej) z buta; po drugie koniec wyjazdu, a więc i marzeń o kiełbaskach zapowiedzianych przez organizatorów oraz udziału w losowaniu nagród (jakiekolwiek by one nie były); po trzecie zaś - i najgorsze - komary. Tabuny całe, rzucające się na wszystko i wszystkich, którzy niebacznie zwolnili poniżej prędkości ich lotu. Trzeba było wiać, i to szybko!

    Dotarłem po godzinie do krajowej "siódemki". Po następnej zgarnął mnie wydzwoniony kolega. Po jeszcze kolejnej byłem już w domu. A teraz pora pogłówkować, co z tym feralnym kółeczkiem zrobić. Dętka to pikuś, mam zapasową. Ale opona?...

    Taka fajna była, cudowna i w ogóle, a teraz jej nie ma. A Waypoint już za tydzień...


    Kategoria Jazda Próbna, Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Im głębiej w las...

      d a n e    w y j a z d u 63.41 km 18.80 km teren 04:26 h Pr.śr.:14.30 km/h Pr.max:39.40 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Piątek, 2 kwietnia 2010 | dodano: 05.04.2010

    ...tym więcej piachu w łożyskach.

    Święta idą. Za wyjątkiem wielkiego obżarstwa charakteryzują się tym, że niby wszyscy mają wolne, ale nikt nie ma czasu.

    W takim jednym sklepie sportowym reklamowali się, że komis wiosenny. Pojechaliśmy więc z Jośkiem ten komis obejrzeć. I znów, jak to w Polsce bywa, aby nie powiedzieć nic złego należałoby tutaj przerwać. No cóż. Dobrze, że w ogóle był, może kiedyś wyewoluuje (bardzo trudne słowo...) w coś sensownego.

    Ponieważ jednak w weekend nie da się pojeździć, a Jos miał w planie wypad do Izabelina, postanowiliśmy pojechać razem, nieco trasę rozciągając na okoliczne lasy. To Jośka teren, zna tam każdą prawie ścieżkę, więc miałem nadzieję na coś nowego.

    Najpierw na północ, do "garażu", aby mój przewodnik mógł zmienić pojazd z "ostrego" na "górala". Trzy słowa na temat rowerów: góral Jośka to z grubsza to samo, czym jeździł ze mną w Pieninach; "ostry" zaś to Jego najnowsze "dziecko". Bazuje na ramie tego, na czym startował w Waypoint'cie. Z tyłu jednak zarządził takie kombinacje, któych po dziś dzień nie rozumiem, pozostawiając jedną tylko, małą zębatkę; z przodu zaś nadal ma trzy tryby, z tym że bez przerzutki - ze względu na stałą długość łańcucha i brak napinacza. Waży to więcej niż mój Flajt, i poza tym, że stanowi "proof of concept" nie nadaje się prawie do niczego. I dobrze, większa dzięki temu szansa, że mu na mieście nie "zniknie"...

    No i pojechaliśmy. Trochę na zachód po północnej granicy lotniska, a później na południe, aż do Fortu Babice. O którego istnieniu zresztą dowiedziałem się dopiero dziś. Swoją drogą ciekawa historia z tymi fortami wokół Warszawy; jak ktoś zainteresowany, szczerze polecam poszukać. Rozpocząć można od strony Wikipedii, zatytułowanej "Twierdza Warszawa", dalej powinno pójść łatwiej.

    Znów kawałek na zachód, do znanego mi już "języka" Kampinosu. Tam też odkryłem ciekawostkę administracyjną - wyjeżdżając z jednej wsi wjeżdża się jednocześnie do dwóch następnych:



    Dalej, po piachach i ścieżkach leśnych, dość głęboko w południowe rubieże Parku. Szukaliśmy tam jakiejś dróżki, która miała prowadzić po zachodniej stronie takiego jednego jeziorka - ostatniego zbiornika tamtejszej oczyszczalni "szarej wody". Nie dało się. Nawrotka do Hornówka, i od drugiej strony do tego samego jeziorka:



    Groblą nad odpływem z jeziorka; do miejscowości o wdzięcznej nazwie Truskaw. Następnie na północ, po koszmarnej drodze donikąd (sporo ich w tym województwie...). Pociecha w tym, że w miejscu na mapie oznaczonym tym słowem zaczęła się fajna, choć lekko zbyt piaszczysta dla moich gładkich oponek, dróżka na wschód. Nią też dostaliśmy się do Sierakowa, i dalej już asfaltem do Izabelina.

    Przyznam szczerze, ta trasa dość mocno mnie zaskoczyła. Naprawdę można było poczuć trochę przyrody i zapomnieć o molochu miejskim choć na chwilę. Mam nadzieję, że dane mi będzie te okolice zwiedzać nieco częściej. Tylko, cholewcia, trochę daleko...

    Wracałem mniej lub bardziej znanymi szlakami, prawie prosto na południe. Złapała mnie burza, znów oszczekał mnie kundel przy przecinaniu "poznańskiej dwójki"... Do tego pedałki zaczęły bardzo dziwnie i niepokojąco stukać i "zaciągać". Po przyjeździe do domku okazało się, że wcięło gdzieś kapturki ochronne, a na łożyskach pedałków są straszne luzy i tona piachu. Wot, przykrost'.

    Ale wesoło było. Dzięki, Jos. Do następnego.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Na noc...

      d a n e    w y j a z d u 13.20 km 0.00 km teren 00:35 h Pr.śr.:22.63 km/h Pr.max:39.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Czwartek, 12 listopada 2009 | dodano: 16.11.2009

    I tu też nic ciekawego. Może poza glebą. Co za palant wybiera farbę do malowania pasów na jezdniach?...

    Pora na straty. W odzieży o dziwo brak, choć rzeczywiście nie jest to aż tak nieprawdopodobne, gdyż prędkość była praktycznie żadna. Bardziej niewyobrażalne było w ogóle to, że się poślizgłem. Co za palant wybiera?...

    Sprzęt pozostały. Tutaj gorzej niż kiedykolwiek. Tak wielkich strat nie pamiętam od rzeszowskich czasów, gdy skacząc ze schodów złamałem kierownicę. Tym razem do śmieci idzie... lampka. Na szczęście moja pierwsza, najtańsza, więc mała bieda. Tyle tylko że powrót w ciemnościach potrwa trochę dłużej.

    Teraz ja. Otarcie naskórka na goleni nogi lewej, dwa siniaki, lekki ból nadgarstka. Nic, czego bym już nie doświadczył. Nic, czym chciałbym się przejmować. Koniec tematu.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia