Jazda próbna
d a n e w y j a z d u
20.82 km
0.00 km teren
01:04 h
Pr.śr.:19.52 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Byłem na zakupach. Zakupiłem oczywiście polarek, ale również rękawiczki i pelerynkę przeciwdeszczową. Chciałem również zanabyć spodenki i buty, ale niestety w sklepie nie było spadochronów i kajaków...
Oczywiście wieczorkiem wybrałem się na testy. Przewidując, że w polarku będzie raczej ciepło (nabyty został pod kątem wyjazdów porannych, a nie wieczornych), jechałem sobie spokojnie, robiąc po drodze fotki. Nie wszystkie wyszły tak, jak chciałem, ale poniższe trzy nadają się chyba do publikacji:
Centrum widziane z mostu Siekierkowskiego
Świętokrzyski z PeKIN'em w tle
i znów nocna wizyta u Syrenki.
Polarek i rękawiczki zdały egzamin. Kto wie, gdzie zdobędę resztę?
Kategoria Jazda Próbna
Prawie rutyna
d a n e w y j a z d u
15.43 km
0.00 km teren
00:44 h
Pr.śr.:21.04 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Prawie rutyna
I znów to samo - wyjazd wieczorem, 12h w pracy, powrót rano. Zgodnie z "tradycją" wycieczka ma datę wyjazdu. Tym razem poranny chłodek był tak przenikliwy, że "rowerkowy polarek" wywindował się na miejsce pierwsze na liście "do zakupienia".
Poza tym nic wartego odnotowania. Jechało się sprawnie i przyjemnie. Miesiąc posiadania rowerka zamknięty niezbyt okrągłą, ale za to ładną liczbą 392 kilometrów. Teraz trzeba będzie ten rezultat poprawić :-)
Ciekawe zjawisko
d a n e w y j a z d u
23.06 km
0.00 km teren
01:05 h
Pr.śr.:21.29 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Ciekawe zjawisko
Ponownie dom - praca - dom, tym razem jednak pewien fakt szczególnie zasługuje na odnotowanie.
Miał on miejsce podczas porannej części wyprawy. Niby wszystko było w porządku, jak zwykle: rower sprawny, ja wypoczęty, praktycznie brak wiatru, o innych przeszkodach pogodowych nawet nie wspominając. A jednak... jechało się dziwnie ciężko. Miałem wrażenie, że jakaś niewidzialna, niemal magiczna siła hamuje mnie tym bardziej, im mocniej napierałem na pedałki. Mimo jednak bacznych obserwacji nie udało mi się ustalić pochodzenia owej siły...
Byłem tym dość znacznie zaniepokojony. Snułem już najdziwniejsze, najbardziej fantastyczne teorie, gdy tymczasem do pracy dojechał mój kolega. I okazało się, że czuł to samo...
W pracy nie miałem dość dużo czasu na rozmyślania, jednak przed wyruszeniem w drogę powrotną temat powrócił. Rychło jednak okazało się, iż owa magiczna siła, tak jak tajemniczo i niespodziewanie objawiła swe istnienie rano, tak pod wieczór zniknęła bez śladu...
Wracaliśmy więc razem, z radości rozciągając trasę poprzez wiadukt na ul. Poleczki, KEN i Dolinkę do domciu. Na wiadukcie zrobiłem jedną fotkę, która na pewno byłaby wspaniała, gdybym nie robił jej aparatem w telefonie...
Jutro mija okrągły miesiąc od zakupu rowerka. Zapowiadane 200 mil mam już od jakiegoś czasu za sobą, ale 300 raczej nie przekroczę (brakuje ponad 100km, a nie mogę się za bardzo męczyć, bo czeka mnie noc w pracy). Może chociaż dociągnę do 400km...
P.S.
Dużo dzisiaj wielokropków... Ale taki dzień, co poradzić...
Zagadka
d a n e w y j a z d u
20.38 km
0.00 km teren
00:52 h
Pr.śr.:23.52 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Zagadka
Miałem podły dzień. Tak podły, że udało mi się zmusić do wyjścia na rower dopiero, gdy zaczęło się robić ciemno. Zdecydowałem więc złożyć Syrence nocną wizytę:
Pozytywnym elementem dnia dzisiejszego było zadowolenie z nadal szybko postępującej poprawy kondycji i sprawności fizycznej.
A teraz obiecana zagadka: jak to jest, że utrzymując bez problemu prędkości chwilowe w okolicach 30km/h średnia w żaden istotny sposób nie odbiega od dotychczasowych?
Przezorny prawie zabezpieczony
d a n e w y j a z d u
15.12 km
0.00 km teren
00:52 h
Pr.śr.:17.45 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Przezorny prawie zabezpieczony
Znów "na raty" przejechałem kolejną piętnasktę. Dziś jednak było dość ciekawie.
Rano było dość chłodno, ale słonecznie i bezchmurnie. Taka pogoda powinna była w moim dość obytym z "pogodą" nosku natychmiast obudzić podejrzenia. Jednak trzy lata "uśpienia" sprawiły, że zadowolony z siebie i widoków za oknem zdjąłem przeszkadzające mi na co dzień błotniki. Jakaż beztroska...
Już koło południa wiedziałem, że będzie się działo, a trzy godziny później byłem pewien, co mnie czeka. O godzinie 17 swym szerokim, lodowym kowadłem chmura burzowa przesłoniła słońce. Tuż przed 18 zaczął się istny potop. Jednak nie mogło to trwać zbyt długo. O 18:40 spadła ostatnia kropla. Wracałem więc do domku znów przy pełnym słońcu, ale jednak po mokrej drodze. I wtedy naprawdę doceniłem posiadanie błotników. Szkoda, że zostały w domu. Jednak powrót w takich warunkach dostarczył mi ciekawych doznań estetycznych. Wygrzane przez cały dzień chodniki pięknie odparowywały świeżo napadaną deszczówkę...
A teraz ciuszki do prania, a rowerek do mycia.
Krótko 2
d a n e w y j a z d u
15.24 km
0.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:22.86 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Krótko 2
Z racji znaczącego ograniczenia wolnego czasu postanowiłem powtórzyć i nieco przedłużyć przedwczorajszą "dychę". Tym razem dość silny wiatr raczej nie sprzyjał jeździe relaksacyjnej. Troszkę się wymęczyłem, ale lepsze to, niż nic.
Jutro pogoda ma być dużo bardziej przyjazna; i choć popołudnie mam już raczej zajęte, to może uda mi się w godzinach porannych "oblecieć" przynajmniej krótką trzydziestkę.
Chociaż podobno najlepsze są osiemnastki...
Kłopociki
d a n e w y j a z d u
39.66 km
0.00 km teren
01:54 h
Pr.śr.:20.87 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Kłopociki
Pojechałem tym razem na dłuższą wycieczkę - 5 mostów po prawej stronie Wisły, powrót lewą przez miasto, m.in. Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem.
Wszystko było pięknie do pewnego momentu w czasie kluczenia po wąskich i przeludnionych uliczkach Starówki. Po jednym z ciaśniejszych zakrętów mój przedni hamulec zaczął wydawać dziwne dźwięki, szczególnie podczas jazdy bez hamowania. Bardzo mocno mnie to zaniepokoiło. Udało mi się dość prostymi zabiegami wyciszyć ten dźwięk prawie do zera, jednak mój niepokój nie ucichł ani na chwilę. Postaram się dziś, najpóźniej jutro, przeprowadzić jakieś (jeszcze nie wiem, jakie) "czynności regulacyjne" zgodnie z instrukcją obsługi hamulców, ale przyznam szczerze, nie jestem przekonany czy to cokolwiek da. Ale jestem pełen nadziei.
A jeśli nie, czeka mnie kolejna wizyta w warsztacie...
Czysta?
Byłem nieco zeźlony tym, że po mojej dzisiejszej, dość długiej, wycieczce całkowita ilość przejechanych kilometrów zatrzymała się tuż poniżej okrągłych 300. Wsiadłem więc ponownie na rowerek i "dokręciłem" brakującą dychę. Z całkiem niezłą prędkością przy okazji :-)
Pojechawszy w zupełnie innym niż dotychczas kierunku, znalazłem dwie ciekawe rzeczy: długą, prostą i równą alejkę rowerową i wielkie pole, na którym niemal masowo wyrastają nowe bloki... Może w jednym z nich znajdę swoje gniazdko?
Tak czy inaczej, przekroczone trzysta kilometrów trzeba jakoś uczcić. Tylko czym?...
P.S.
Dlaczego mechanizm tej strony nie pozwala na dwa różne wpisy o jednej dacie?
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia
Brak weny
d a n e w y j a z d u
20.42 km
0.00 km teren
00:54 h
Pr.śr.:22.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Brak weny
Tym razem tytuł wpisu nie dotyczy jeżdżenia, lecz braku pomysłu na wpis. Niestety, jeżdżenia ostatnio również było niewiele, głównie ze względu na nadmiar zajęć, ale również niestabilność pogody (czy wspominałem coś o braku odpowiedniego stroju?).
Dziś wieczorkiem znów wybrałem się do Syrenki (patrz: wpis z 13 czerwca), tym razem jednak bez przerwy na wypoczynek. Przyznać muszę, że zauważyłem ostatnio wyraźną poprawę mojej kondycji i ogólnej sprawności fizycznej. Jeszcze raz dzięki, braciszku, za rower.
Byłem wczoraj na badaniach. Co mnie zaskoczyło pozytywnie, to ponadprzeciętna wydolność płuc, negatywnie zaś wpłynął na mnie wynik pomiarów ogólnych. Szczególnie ważenia... Umówiłem się z lekarzem-orzecznikiem na "ubytek" 10kg rocznie przez najbliższe 5 lat. Teraz "tylko" trzeba się postarać...
Ostatnio również wspominałem o montowaniu mebla. Zajęło to ok. 5h pracy, ale mebel jest fantastyczny. Jak już wreszcie kupię sobie karciochę do aparatu (dzięki, bracie, za aparat), zamieszczę zdjęcia.
Teraz biorę się za "zaklinanie pogody". Jutro wezmę się za odsypianie kilku ostatnich tygodni. Pojutrze do pracy. A kiedy na rower?
Straty muszą być
d a n e w y j a z d u
29.94 km
6.48 km teren
01:32 h
Pr.śr.:19.53 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Za czym o stratach, najpierw o wycieczce. Dziś ponownie dotarłem na koniec ulicy Romantycznej, jednak tym razem na drogę powrotną wybrałem ścieżkę wzdłuż brzegu Wisły. Przyznam szczerze, czasami żałowałem tej decyzji. Kopne piaski, strome i wyboiste podjazdy, sporo owadów w co bardziej zacienionych miejscach... Były nawet momenty, w których wąziutką i krętą ścieżynkę zasłaniały całkowicie gałęzie i liście drzew rosnących przy samej drodze. Do cywilizacji powróciłem w okolicach Klubu Wodniaków PTTK, cały mokry niemalże tak, jakbym wszedł do rzeki w kompletnym ubraniu...
A skoro o ubraniu, to pora wrócić do strat. Jak już się wydało, straty muszą być, w ludziach lub w sprzęcie. Z dwojga złego lepiej to drugie, i tak też się tym razem stało. Zwiększonego obciążenia nie wytrzymały niestety moje... spodnie :-) Trzeba będzie coś wymyślić, jeśli mam jutro znów pojechać rowerkiem do pracy.
Po wyjeździe na drogi utwardzone, mając w pamięci bezrowerkowość ostatnich dni, postanowiłem troszeczkę rozciągnąć trasę na północ, dojeżdżając do następnego za Siekierkowskim mostu. Tam przejechałem z powrotem na właściwą stronę Wisły i wróciłem do domciu. Zdziabany jak rumak po westernie. To był niezły dzień.
Na koniec, na prośbę braciszka, dwie fotki. Mój rowerek nad Wisłą, na końcu ul. Romantycznej:
oraz pod domkiem, już po powrocie (gdy usiłowałem w okolicznych zaroślach odnaleźć wyplute płuca):
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia
Krótko
d a n e w y j a z d u
12.78 km
0.00 km teren
00:39 h
Pr.śr.:19.66 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Krótko
"Wycieczka" odbyła się wczoraj, więc data również wczorajsza, choć wpis dzisiejszy.
Wczoraj pojechałem tylko do serwisu, dokonać kilku niezbędnych regulacji. Wiadomo, nowy rower nie zawsze jest wyregulowany idealnie, czasem to i owo trzeba poprawić. Już poprawione.
Niestety, mój "magiczny dar przepowiadania pogody" (meteo.icm.edu.pl) podpowiedział mi, żeby tym razem nie brać rowerka do pracy. I słusznie. Co prawda "nie ma złej pogody na rower, jest tylko zły ubiór", ale nie udało mi się jeszcze dorobić odpowiedniego ubranka na taką właśnie pogodę. W związku z tym dzisiaj też nie pojeżdżę. I wygląda na to, że jutro będzie tak samo :-(
W planie była dłuższa wycieczka z kolegą z pracy (jakieś 3h, może trochę więcej, ok. 50-60km), ale trzeba niestety przełożyć. Oczywiście nie przepuszczę, i jak tylko pogoda się poprawi, "oblecę" tę trasę. I wolałbym nie czekać zbyt długo.
Czas pokaże.