• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Na zapas

      d a n e    w y j a z d u 57.92 km 0.50 km teren 03:00 h Pr.śr.:19.31 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:3.0 HR max:123 ( 64%) HR avg:143 ( 74%) Podjazdy: m Kalorie: 3385 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 11 marca 2009 | dodano: 11.03.2009

    Plan był nieco inny, ale jak zwykle się pogmatwało :)

    Jutro do pracy nie pojadę na rowerku, bo mam potrzebę szybko z niej wrócić. Wyjechałem więc, niejako na zapas, na krótką wycieczkę. Przynajmniej chciałem. Że pogoda była ładna, zdjąłem błotniki. Że wcześnie, zdjąłem nadmiar lampek. Że miało być krótko i sucho, nie brałem wody ani do picia, ani do spłukania rowerka. Chciałem też pierwotnie zmienić już oponki (tak mnie coś naszło, że wiosna itp.), ale na szczęście szkoda mi było czasu.

    Miałem już wracać do domku, gdy kolega zadzwonił, że ma sprawę na Bemowie. Akurat byłem względnie niedaleko, więc decyzja mogła być tylko jedna. No i się zaczęło... Wielka chmura zasłoniła słońce, szkwał uderzył prosto w buzię, zaczął padać deszcz, potem grad, porypałem drogę, jeszcze więcej deszczu, nieprzewidziany remont wiaduktu, skrót przez las... Gdy już po zaledwie dwóch godzinach dotarłem na lotnisko, znów świeciło słońce.

    Rowerek wtedy wyglądał mniej więcej tak:



    ale, o dziwo, nie widać za dobrze, jak bardzo był up...rudzony :) O sobie to już nawet nie wspomnę. Trochę lepiej to widać na tej fotce:



    na której, już po wstępnym otrzepaniu z błota, można również podziwiać moje dodatki zwiększające widoczność na drodze. Mysza jest odblaskowa. Cała. Wisi za uszy.

    Cóż, najdelikatniej, jak się dało (żeby nikt ważny mnie nie widział w takim stanie) pozałatwiałem swoje sprawy, i zabrałem się za powrót. Zajął mi zaledwie godzinę, ale znów się rozpadało. Tylko wiatru coś ubyło, ale niewiele to pomogło, bo teraz miało wiać w plecy...

    Czeka mnie teraz sporo porządków, ale akurat następne dwa dni na pewno jeździć nie będę, więc zdąży się wyprać, umyć, wysuszyć, nasmarować, itp. itd. Na razie atrakcji wystarczy.

    P.S. Wiedziałem, że coś jest z Magicznym nie tak. Już parę razy go przyłapałem na tym, że wskazuje tętno max niższe, niż sam widziałem, ale tym razem przeszedł samego siebie: według niego dzisiejsze maksimum jest... niższe od średniej!

    A może jest tu jeszcze coś, o czym nie wiem?...



    Czyżby czyżyk?

      d a n e    w y j a z d u 20.34 km 0.00 km teren 00:57 h Pr.śr.:21.41 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 9 marca 2009 | dodano: 10.03.2009

    Już prawie wiosna...

    Jechało się dobrze, właściwie powinienem już zmienić oponki na "letnie". Wieczorem było mokro, ale już bez deszczu. Wmordewind okrutny, że ledwo się deptało. Przez noc jednak, jak na złość, osłabł prawie całkowicie. Rano było normalnie. Trochę lodu zamiast kałuż. Poza tym sucho.

    Zapomniałem czujniczka założyć, więc Magiczny nic nie liczył.

    Zielono dość, ładnie; trochę soli na drogach, przez co bielsze są niż zwykle. Właściwie bardziej jasnoszare. Piękny wschód słońca - niebo czyste, różowe, niewielkie stratusy na horyzoncie. Od niedawna wracam z pracy już przy świetle dziennym...



    Trójkąt "zdrowotny"

      d a n e    w y j a z d u 25.39 km 0.00 km teren 01:11 h Pr.śr.:21.46 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:7.0 HR max:165 ( 85%) HR avg:145 ( 75%) Podjazdy: m Kalorie: 1382 kcal Rower:De Flajt!
    Czwartek, 5 marca 2009 | dodano: 05.03.2009

    Ludzie!! Ale wiaje!!!

    Podeptałem prawie na sam koniec KEN'u, żeby odebrać wyniki poszukiwania płuc i serca:



    Trochę było pod wiatr, trochę z bocznym. Nic strasznego. Ale potem, jak skierowałem się do pracy, wiaterek dziarsko dmuchnął mi w plecki :) Jak się leciało! Po raz pierwszy w płaskim terenie przekroczyłem dozwoloną prędkość!!!

    ... No dobra, nie po raz pierwszy :) Zresztą "prędkość dozwolona" to też ledwie czterdziestka, więc wyczyn żaden... poza tym małym wyjątkiem, że non - stop przez trzy kilometry. Za to jak zjeżdżałem z wiaduktu na Poleczkach (dla niewtajemniczonych - taki fajny wiadukt, że zakręca o 180 stopni), siła wiatru wystarczyła, żeby wyhamować mnie z ponad czterdziestki do bezpiecznych w tym miejscu kilkunastu... Słowo harcerza, że hamulców nawet nie dotknąłem.

    Dojechałem, oddałem, i zacząłem wracać do domku. Ale co to był za powrót! Dokładnie pod wiater. Pierwszy to był raz w moim życiu, że czerwone światło na przejściu witałem z radością. Bo można było chwilkę odpocząć...

    A teraz idę umyć rower. Dzisiaj nie pobrudził się co prawda prawie wcale, ale ostatnio nie miałem siły...

    P.S. Łojejku, zapomniałbym! Stuknęło 150 godzin na rowerku! I przy okazji 3,1 kkm :)



    Mgła

      d a n e    w y j a z d u 25.49 km 0.00 km teren 01:06 h Pr.śr.:23.17 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:1.0 HR max:169 ( 88%) HR avg:154 ( 80%) Podjazdy: m Kalorie: 1391 kcal Rower:De Flajt!
    Wtorek, 3 marca 2009 | dodano: 04.03.2009

    To jedno słowo całkowicie mogłoby opisać wszystko. Ale jednak dopiszę to i owo. Do pracy bez wrażeń, może tyle tylko, że sucho i przyjemnie. Powrót za to obfitował w ciekawostki.

    Pierwsza to taka, że po raz pierwszy ogranicznikiem prędkości była... kolka :) Mniej więcej od połowy drogi czułem, jak czai się gdzieś pod lewym żebrem, i tylko czeka, żeby mnie zdjąć z rowerka. Ale ja za cwany lis jestem: mierniczek tętna mam, oddech swój też "rozumiem". A i kolka nie jest dla mnie żadnym novum, choć już jakiś czas nie miałem z tą panią przyjemności... Skończyło się bez większych sensacji. Nie wiem dokładnie, jak mam ten fakt interpretować. Tak bardziej na wyczucie to mnie cieszy, bo chyba znaczy, że i oddech w porządku, i mięśnie też, tylko cuś innego teraz trzeba poprawić. Tylko co?...

    Druga zaś była incydentem, w którym jeno o szerokość siaty zakupowej uniknąłem poważnego grzmotu. Otóż jechałem sobie legalnie po alejce przy KEN'ie, a mnie tu jakaś kobieta ładuje się przez przejście wprost pod koła! Kurczę, chwilę wcześniej patrzyła w moim kierunku (sam widziałem!), a jak uważni czytelnicy wiedzą, mojej lampki nie da się przeoczyć. Ale tuż przed alejką wsadziła łapę i oczy w siatę, i grzebie dziarsko. No i oczywiście, grzebiąc se w tej torbie i nie zwracając uwagi na resztę świata, lezie toto na pewną śmierć! Ludzkie słowo nie wypowie, co się wtedy działo. Zanotowałem tylko poślizg tylnego koła od hamowania, poślizg przedniego gdy wyjeżdżając z trawniczka usiłowałem uniknąć kontaktu z zaparkowanymi (na chodniku, do jasnej!...) samochodami, i skok tętna o ponad 10 bpm, odnotowany przez Magiczny. Ludziki drogie, to był tylko odruch; nie pytajcie mnie, jak to zrobiłem, bo nie wiem. Po prostu nie wiem... Ale udało się, jestem cały. Rower też.

    Poza tym było jak zawsze: ot, nudny przejazd do pracy i nazad :D



    Piękny dzień

      d a n e    w y j a z d u 28.00 km 0.00 km teren 01:16 h Pr.śr.:22.11 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:3.0 HR max:178 ( 92%) HR avg:151 ( 78%) Podjazdy: m Kalorie: 1636 kcal Rower:De Flajt!
    Niedziela, 1 marca 2009 | dodano: 02.03.2009

    Zaczęło się od ślicznej pogody, a potem było już tylko lepiej. Rowerek, Żoliborz, spacerek, herbatka, obiadek, pogaduchy, i powrót.

    To był naprawdę piękny dzień...



    Do pracy tylko...

      d a n e    w y j a z d u 15.14 km 0.00 km teren 00:49 h Pr.śr.:18.54 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:0.0 HR max:157 ( 81%) HR avg:141 ( 73%) Podjazdy: m Kalorie: 980 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 25 lutego 2009 | dodano: 26.02.2009

    Na drogach tylko woda. W powietrzu tylko chmury i deszcz. Wiatr tylko w mordę. Ciepełka tylko zero. Kilometrów tylko piętnaście, bo nie miałem zdrowia na wydłużanie trasy w taką pogodę. Zabawy tylko tyle, że samochody jechały wolniej...

    W zasadzie mógłbym dopisać, że "jazda próbna", bo mam nowego gadżeta - rurkę zwaną sztycą. Bajerancka, lekka, matowa, w środku jajowata, na zewnątrz długa... Słowem fajna. Tylko co tu próbować? Ot, rurka. Jest, działa, i tyle. Ale za to jaki spokój...

    Dzięki, Bracie, raz jeszcze.


    Kategoria Jazda Próbna

    I znów inaczej

      d a n e    w y j a z d u 20.03 km 0.00 km teren 01:02 h Pr.śr.:19.38 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-10.0 HR max:165 ( 85%) HR avg:146 ( 76%) Podjazdy: m Kalorie: 1077 kcal Rower:De Flajt!
    Niedziela, 22 lutego 2009 | dodano: 22.02.2009

    Już nie mam siły opowiadać, jak to znów spotkałem nowy śnieg, nowe wyzwania, nowe trudy...

    Wiadukt na poleczkach tego ranka był okrutnie trudny. Tak trudny, że w drodze powrotnej nie zdecydowałem się znów go pokonywać. Wieczorem znów dosypało...

    Rano, nawet zjeżdżając z niego, musiałem pedałować, bo rower momentalnie stawał. W drodze powrotnej zaś - wariant krótki - drogi zwykle regularnie odśnieżane przykrywała dwucentymetrowa warstwa śnieżnych granulek.

    I jak zwykle świetnie się bawiłem :) Szczególnie, że oto minął TRZECI TYSIĄC kilometrów!

    P.S. Temperatura, którą gdzieś tu wpisuję, to zwykle "średnia na oko", jako że w ciągu dnia potrafi się dość znacznie zmienić. Tym razem rano było ok. -15, wieczorem "ledwo" -5. A moje ciuszki nie przestają mnie zadziwiać tym, jak bardzo są uniwersalne. Tylko gogli wieczorem brakowało - ostry śnieg mocno ciął po oczkach...



    Po osie w śniegu

      d a n e    w y j a z d u 20.11 km 0.00 km teren 01:11 h Pr.śr.:16.99 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-5.0 HR max:176 ( 91%) HR avg:146 ( 76%) Podjazdy: m Kalorie: 1432 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 18 lutego 2009 | dodano: 21.02.2009

    Nadal śniegu sporo, prószyło przez cały dzionek prawie. Nic nie było odśnieżone, śnieg głęboki, miękki, normalnie jak piasek na plaży, tylko bardziej :)

    Wiadukt na Poleczkach mnie pokonał. Przed wjazdem na niego zredukowałem przełożenie, ale nie wystarczyło. Po kilku metrach, zakopany po osie w śniegu, po prostu stanąłem. Nawet rower się nie przechylił. Zszedłem, "na luzie" zredukowałem jeszcze bardziej, i chciałem ruszyć... a tu nic! Tylne kółko kręci się w miejscu! Korzystając więc z pomocy barierki wspiąłem się na siodełko, dociążyłem swym jestetstwem tył rowerka, i... pojechałem. Ale wspinałem się na ten wiadukt chyba z pięć minut. Z wielkim rogalem na twarzy :D

    P.S. Tak niskiej średniej to chyba jeszcze nigdy nie miałem. Ale co tam, i tak było śmiesznie!



    Białe zaskoczenie

      d a n e    w y j a z d u 24.86 km 0.00 km teren 01:16 h Pr.śr.:19.63 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-5.0 HR max:164 ( 85%) HR avg:153 ( 79%) Podjazdy: m Kalorie: 1652 kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 16 lutego 2009 | dodano: 17.02.2009

    Coś mnię tknęło nieco, żeby wyjechać do pracy wcześniej. Całe pół godziny wcześniej. Z perspektywy czasu wydaje się, iż słusznie. Gdyby nie to, pewnie wcale bym nie pojechał rowerem. Choć wtedy ominęłaby mnie taaaaka atrakcja...

    Rano pogoda była jakby niezdecydowana. Sporo chmurek, ale trochę słońca. Wszędzie, poza drogami i chodnikami, niewielka warstwa zmrożonego i zbrylonego śniegu. Więc decyzja prosta - rower. Odkąd jednak wyjechałem, zaczęło robić się coraz bardziej pochmurno. Gdy przejechałem już wiadukt na Poleczkach, który sam w sobie też był niezłym wyzwaniem, zaczął prószyć śnieg. I prószył coraz bardziej, aż stało się coś takiego:



    Zdecydowanie muszę kupić sobie jakieś gogle.

    A najciekawsze było to, że zanim dojechałem z tego miejsca do pracy (jakieś dziesięć minut), całkowicie przestało padać. I wyszło nawet słońce, które nie przestało się śmiać ze mnie do samego wieczora...

    Wracając nie napotkałem już żadnych niespodzianek, poza jedną: Na ulicach Wirażowej i Poleczki odśnieżone były alejki rowerowe, a nie chodniki! Oczywiście tylko na tych odcinkach, na których te alejki są...



    Mam rower

      d a n e    w y j a z d u 16.28 km 0.00 km teren 00:50 h Pr.śr.:19.54 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-3.0 HR max:164 ( 85%) HR avg:145 ( 75%) Podjazdy: m Kalorie: 1026 kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 14 lutego 2009 | dodano: 15.02.2009

    Już dwa razy próbowałem napisać ten opis, jednak w obu coś poszło nie tak, i opisu nie ma. Ale jest rowerek :) Jutro spróbuję jeszcze jeden, ostatni już, raz. Może się uda.