Od nowa?
d a n e w y j a z d u
15.62 km
0.00 km teren
00:43 h
Pr.śr.:21.80 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:165 ( 85%)
HR avg:149 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 815 kcal
Rower:De Flajt!
Znów do pracy i z, "krótki" w obie strony. Niby nic nadzwyczajnego. A czułem się... jakbym znów zaczynał jazdy po trzech latach przerwy. Za wyjątkiem bólu zadka, na szczęście.
W sumie to się nie dziwię. Ostatnio sporo przerw, "tradycyjnie" spędzane święta, brak czasu na codzienne, choćby krótkie wypady. I tak jeszcze chwilę będzie, zanim nie wyprostuję kilku spraw. Jednak ciałko wyraźnie daje znać, że nie w smak mu takie traktowanie, i jednak wolałoby te parę godzin na dwóch kółkach, niż kilka minut na czterech i resztę przy stole :)
Nadal nocne temperatury przypominają nam, jaką właściwie porę roku mamy. Powrót wypadł tym razem o 3:30. I wiecie, co? nie byłem sam! Spotkałem dwoje innych rowerzystów! Pełne oświetlenie, pełna kulturka... W takich chwilach myślę sobie, że może nie jestem jeszcze tak do końca szurnięty...
Po przerwie...
d a n e w y j a z d u
35.93 km
1.50 km teren
01:30 h
Pr.śr.:23.95 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:179 ( 93%)
HR avg:156 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1873 kcal
Rower:De Flajt!
... trwającej niemal równe dwa tygodnie. To niezdrowo.
Chciałem powtórzyć ostatnią wycieczkę, ale późna pora i chłodek zmusiły mnie do jej skrócenia - Puławską na północ do Dolinki, i dalej "normalnie".
Przyjemnie było. Ale i tak czuję, że ta zima (do spółki ze świętami) nie wpłynęła dobrze na mój brzuszek. I kondycję też.
Pora więc znów zabrać się do pracy...
Przelot po wioskach
d a n e w y j a z d u
42.66 km
3.33 km teren
01:43 h
Pr.śr.:24.85 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:152 ( 79%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1928 kcal
Rower:De Flajt!
Zachciało mi się nowych okolic. Wydumałem więc traskę po okolicznych wioskach, na południe od Stolycy. Na początku szybciorem po "autostradzie rowerowej" do Powsina, Później lekkie odbicie pod ścianę Lasku Kabackiego. Tu zdziwko, bo normalnie oznaczona na mapie droga okazała się ciężko przeoraną przez ciągniki gruntówką. Prawie do Konstancina, i w prawo, po południowej granicy Lasku. Przez różne, małe, spokojne wioski dotarłem do obu Jeziorków - Południowych i Północnych. Przecięcie Puławskiej, i dalej na zachód. Tu głównie pola, pola i jeszcze trochę lasu, jakaś Jaworowa po drodze, no i Raszyn. Ul. Sportowa to nic nadzwyczajnego - ot, zwykła osiedlówka. Ale al. Krakowska była zagadką: ruch spory, trzy pasy, chodnika praktycznie brak... Okazało się jednak, że dało się naprawdę nieźle wyprzedzać autobusy aż do BP na 17 stycznia. a tam już rzut kapciem, i to niezbyt silny, do pracy. Bo jechałem do pracy właśnie. I pewnie dlatego wyszła taka średnia...
Powrót po krótkiej. Zimno było. Nawet bardzo. Trochę za mało wziąłem zapasowych ciuszków. Mimo wszystko mamy jeszcze wczesną wiosnę...
A tak w ogóle to ciekawie wyszło, bo tempo było spore, ale stałe; w rezultacie tętno nie szalało, a ilość kaloriów jakaś taka przeciętna :)
Mała pętla Warszawska
d a n e w y j a z d u
35.82 km
0.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:21.49 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max:164 ( 84%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1845 kcal
Rower:De Flajt!
Na Bemowo, spotkać się, pojechałem wzdłuż Wisłostrady do Gdańskiego, potem Powązki i cuś jeszcze, i na miejscu. Spotkanie nie wyszło, więc na południe do Łopuszańskiej, i na wschód do domciu.
I tak oto odwaliłem spory kawał miłej wycieczki. Zwłaszcza że w pamięci cały czas miałem wycieczkę niemal taką samą, ale z wiatrem, deszczem i po krzakach...
Turystycznie do pracy
d a n e w y j a z d u
32.63 km
2.50 km teren
01:30 h
Pr.śr.:21.75 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max:160 ( 83%)
HR avg:144 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1778 kcal
Rower:De Flajt!
Wiosna, te sprawy... Ciepełko się zrobiło, kwiecień zaczął się na dobre...
Rozciągnąłem więc trochę drogę do pracy, żeby skorzystać ze słoneczka. Początkowo do Syrenki. Później powrót o trzy mosty, i odbicie w prawo, w stronę centrum. Jakieś parki, alejki, ślepa uliczka ze schodami na końcu... Wreszcie Żwirki i Muchomorki. Znów na południe. A że przy Żwirkach nie ma nawet chodnika, więc naklepało się trochę "w terenie" :)
Powrót nad ranem. Dobrze, że przezornie zabrałem kurtałkę...
Płukanie mięśni
d a n e w y j a z d u
18.94 km
0.00 km teren
00:53 h
Pr.śr.:21.44 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:176 ( 91%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 939 kcal
Rower:De Flajt!
... z pytaniem, czy nie miałbym ochoty na wyjazd :)
Spotkaliśmy się pod jego domkiem, a że kolega jeszcze słaby w płucach, a ja już zmęczony, pojechaliśmy więc relaksacyjnie do Konstancina. Naprawdę przyjemnie było czuć, jak z mięśni wypłukuje się całe zmęczenie z poprzedniego odcinka...
Na miejscu przerwa na spożywczak, bo trzeba było coś do picia nabyć, i do domku. Jak na jeden dzień to wystarczająco dużo.
A rowerzystów były całe tłumy. Naprawdę można uwierzyć, że to już wiosna...
Wiosenny sprint
d a n e w y j a z d u
23.40 km
0.00 km teren
00:52 h
Pr.śr.:27.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:185 ( 96%)
HR avg:164 ( 85%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1252 kcal
Rower:De Flajt!
Wpis z datą o jeden dzień wcześniejszą. Wyjazd składał się z dwóch etapów tak różnych, że warto wpisać je oddzielnie.
Słonko wyszło. Ciepełko. Oponki letnie założone dzień wcześniej. I tylko wiaterek, niezbyt silny, ale zauważalny. Podobnie jak kiedyś, na początku września, wybrałem się na sportowy wypad. I nie powiem, jechało się super. Pod koniec, mimo iż powrót z wiatrem, tętno moje dochodziło do naprawdę niebotycznych wartości, osiągając maksymalnie 185 bpm. Życiowy rekord. No i fajnie :)
Nie udało się poprawić rekordu prędkości z września, przez wiaterek zapewne. Ale tak samo jak wtedy, nie byłem szczególnie zmęczony, jak można by się spodziewać. I wtedy właśnie zadzwonił kolega...
Słonko wreszcie
d a n e w y j a z d u
40.39 km
13.15 km teren
02:01 h
Pr.śr.:20.03 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max:174 ( 90%)
HR avg:146 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2341 kcal
Rower:De Flajt!
Jeden dzień słonka. Dosłownie. Wiatr co prawda okrutny, ale w planie było sporo lasu, więc się nie martwiłem na zapas.
W planie było odszukanie początku czerwonego szlaku rowerowego do Czerska, gdzieś na południowym skraju Lasu Kabackiego, następnie na południe, przeskok szlakiem czarnym nad Wisłę, i powrót szlakiem niebieskim do Wawy. Nie udało się :) Po jakimś czasie błądzenia po lesie znalazłem szlak zielony. Skorzystałem więc z niego, udając się w z grubsza zaplanowanym kierunku. Dojechałem jednak tylko do jakiejś zupełnie nie znanej mi mieściny, i tam... szlak się urwał. Ostatni znak, jaki znalazłem, był zamalowany spray'em, następnych już nie było...
Bardzo to smutne. Odpocząłem więc na ryneczku, i wróciłem. I nawet słusznie, bo zaczęło się chmurzyć, i zrobiło się bardzo zimno...
A teraz fotka poglądowa, na której można prześledzić, co miało być, a co wyszło:
Tylko się nie śmiać proszę.
Wiosna...
d a n e w y j a z d u
14.90 km
0.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:22.35 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 830 kcal
Rower:De Flajt!
Ptaszki śpiewają... Słonko przyjemnie świeci... Drogi suche... Motocykliści powyłazili z nor... Samochodziarzom klima zaczęła zamrażać mózgi... Choć to ostatnie robi niewielką różnicę, bo zimą całkiem nieźle je ugotowali... Cwaniactwo w adidaskach zapełniło chodniki i alejki rowerowe... Panienki zrzucają kolejne warstwy odzienia... Wszędzie pełno piachu po roztopach...
Trudno się skupić na przyjemności z jazdy. Zwłaszcza, gdy się komuś śpieszy do... nieważne, do czego. Jeszcze nie teraz.
Leczenie "syndromu dnia następnego"
d a n e w y j a z d u
21.83 km
0.75 km teren
01:04 h
Pr.śr.:20.47 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:4.0
HR max:178 ( 92%)
HR avg:135 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1045 kcal
Rower:De Flajt!
O barbarzyńskiej porze zbudził mnie kolega. Słońce niemiłosiernie raziło w oczy, samochody koszmarnie hałasowały za oknem... To wszystko znamy. Kolega chciał na rower. Nie dał się spławić.
Po jakiejś godzinie wyjechaliśmy, trochę bez pomysłu, na "spacerek". Odwiedziliśmy Syrenkę. Muszę przyznać, że jechało się nadzwyczaj przyjemnie. Może ze względu na tempo; musiałem się trochę hamować, żeby kolega płuc nie wypluł :)
Pamiątka z odwiedzin u znajomej:
Wracaliśmy wzdłuż Wisły, trochę mniej popularną trasą. Był kawałeczek w błotku, trochę trawki. Cały przejazd był bardzo relaksacyjny. Jak już kolegę odstawiłem do domu, wróciłem do siebie po asfalcie. Tak żeby choć trochę przydepnąć w pedałki. Zresztą widać, jak bardzo różni się tętno maks od średniego. I już mi lepiej...