• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Maj, 2011

    Dystans całkowity:358.02 km (w terenie 30.00 km; 8.38%)
    Czas w ruchu:19:44
    Średnia prędkość:18.14 km/h
    Maksymalna prędkość:60.50 km/h
    Liczba aktywności:12
    Średnio na aktywność:29.84 km i 1h 38m
    Więcej statystyk

    WaypointRace '11

      d a n e    w y j a z d u 93.23 km 30.00 km teren 06:46 h Pr.śr.:13.78 km/h Pr.max:60.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 28 maja 2011 | dodano: 29.05.2011

    No i, jak co roku, stało się. Tylko nie pytajcie, jak poszło, bo się chwalić nie ma czym. Ale kilometrów natrzaskałem jak głupi :D Tylko czasu zabrakło, i punktów mało... I w ogóle strasznie. Ale kebab na koniec smakował wyśmienicie.

    Więcej szczegółów będzie - jak co roku - nieco później, wszak napisanie takiej epopei trochę trwa.

    Do następnego!

    BONUSIK:



    P.S. Prędkość max to nie żart, ani żadne cuda. Naprawdę taka była. Głupio bym zrobił, gdybym się nie pochwalił.



    Prze...

      d a n e    w y j a z d u 23.02 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:17.05 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Niedziela, 22 maja 2011 | dodano: 23.05.2011

    ...trenowanie. Padłem. W okolicach dwudziestego kilometra byłem martwy. A trzeba było jeszcze wrócić...

    Wróciłem. Okazało się też że trzeba podciągnąć linkę przodniej przerzutki oraz podregulować jej pozycję "minimalną", bo ramka obciera o oponę. Będzie co robić przez najbliższe, bezrowerkowe dni.

    Dowiedziałem się też, że Jos, czyli kolega, z którym zawsze do tej pory jeździłem na WayPoint'a (przynajmniej w miarę możliwości), tym razem będzie jechał z "silniejszą ekipą". Jakby nic niespodziewanego; On cały czas jest "w obiegu", mnie się trochę "wypadło". Już poprzednio radził sobie dużo lepiej, a na wyjazdach w Kampinos po prostu mnie dobijał. Szkoda by było, żeby przeze mnie tracił czas i punkty. Ale i tak smutno.

    No cóż. Może jeszcze kiedyś pojedziemy razem w Pieniny. I może wtedy będziemy na równi mogli zakatować siebie i rowerki na górskich szlakach. Znów usmażyć hamulce zjeżdżając do Krościenka, znów klnąć na czym świat stoi wdrapując się na Turbacz. Może... by tak Słoń przestał smucić i ruszył dupę?

    Słoń nie ruszy, Słoń ma wymówkę. Ale ma też Kobietę; a ta, jak wiemy, potrafi być jak wrzód na... plecach. Co z tego wyniknie? Miejmy nadzieję, że coś dobrego...



    Trening sprintu

      d a n e    w y j a z d u 22.10 km 0.00 km teren 01:10 h Pr.śr.:18.94 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 21 maja 2011 | dodano: 21.05.2011

    Znów do sklepo - serwisu, pogadać z takim jednym "znawcą od piast" co to go nie było poprzednio. W sumie największy plus to ten, że mnie "znawca" uspokoił - moja piasta raczej nie powinna się rozsypać w najbliższej przyszłości. Choć też jakichś wielu lat pracy jej nie wróżył. Nie jest źle.

    Pogadaliśmy też o piastach "na przyszłość". Szczególnie ciekaw byłem jego opinii o popularnej u nas marce Novatec, pod której szyldem można znaleźć szeroki wybór piast - również "na łożyskach maszynowych" - za ludzkie pieniądze. Otóż "znawca" podkreślił, że choć generalnie same piasty, zwłaszcza zaś owe "maszynowe", trzymają poziom godny polecenia, o tyle mocno niepewna jego zdaniem jest trwałość mechanizmu bębenka pod "słoniowym" obciążeniem. Nie to, żeby były jakieś szczególnie felerne, ale też nie zebrały jeszcze opinii jakoś wybitnie odpornych na zużycie.

    Jest natomiast jedna piasta - podkreślmy że w osiągalnym dla mnie zakresie cenowym - która na opinię "nie do zajechania" już zdążyła sobie zasłużyć. Jest nią mianowicie Shimano XT (na "luźnych kulkach"). Długo dyskutowaliśmy na ten temat - szczegółów przytaczać nie będę, bo nie czas na to i miejsce - ale przyznam, że mnie przekonał. Teraz tylko trzeba zdobyć odpowiednie środki...

    A co do sprintu w tytule: oczywiście trening wyścigów na 1/4 mili, przez całe miasto. Chyba ze czterdzieści razy. Potrafi zmęczyć...



    Kolejny bez celu

      d a n e    w y j a z d u 28.28 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:20.95 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Czwartek, 19 maja 2011 | dodano: 21.05.2011

    Dalszy ciąg treningów, dalszy ciąg testów.

    Piasta daje rady. Nie widać i - co ważniejsze - nie słychać objawów przyspieszonej degradacji. Jakaś tam nadzieja jest.

    Oponki cały czas hałasują. Mam też dziwne wrażenie, że ich guma jest znacznie bardziej "klejąca", niż poprzednich. Nie przekłada się to co prawda na stabilność w zakrętach, bo bieżnik wysoki i się trochę ugina, ale za to poślizgnąć się - przy hamowaniu, ruszaniu, czygdziekolwiek indziej - praktycznie się nie da. No i ten dziwny dźwięk przy skręcaniu nieruchomego koła...

    Wyjazd był o tyle nietypowy, że dokonany już po zmroku. Światełka mam, takie raczej pozycyjne niż oświetlające cokolwiek, ale mam. Mniej więcej połowa pozostałych rowerzystów w tym mieście nie ma. A o rolkarzach zajmujących całą szerokość alejki rowerowej oraz przylegającego do niej chodnika to już mi się nawet pisać nie chce.

    Chłodno było. Nad samą rzeką nawet lekko nieprzyjemnie. Ale za to wody mniej poszło, więc finałowy podjazd robiłem na rowerze o kilo cięższym, niż zwykle. Pojechałbym na dłużej, ale zrobiło się solidnie późno. Na razie wystarczy.

    Jutro w planie burze na cały prawie dzień.



    Posucha

      d a n e    w y j a z d u 30.96 km 0.00 km teren 01:35 h Pr.śr.:19.55 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Środa, 18 maja 2011 | dodano: 21.05.2011

    Normalnie klęska żywiołowa, daramat i mecyja. Byłem w kilku różnych - klasą i wielkością - warsztatach rowerowych. I nic! Żaden nie był w stanie mi pomóc, żaden nie miał - teraz czy w ogóle - elementów potrzebnych do reanimacji piasty. Zrobiłem więc co mogłem z tym, co mam, i pojechałem dalej. Do kolejnego warsztatu przy sklepie, który mnie jeszcze nigdy nie zawiódł. I wiecie co? To samo.

    Pozostaje mi tylko zanosić codzienne modły do bóstwa piast i łożysk o wytrwałość i pomyślność losu, oraz ciężka praca siłą woli żeby kuleczki utrzymać w kupie i całości. Jeszcze przynajmniej dwa tygodnie.

    Temat drugi - oponki. Wiadomo z jakich na jakie zmiany dokonałem ostatnio. I sam ciekaw byłem, co będzie. Z początku jakby ciężej się jechało, to prawda. I głośniej dużo, co jakby jednak nie zaskakuje. Jak się jednak okazało, to, że ciężej, wcale niekoniecznie musiało mieć związek z bieżnikiem czy szerokością opony, ale z jej... wysokością. Wyniki wstępnych pomiarów pokazały, że zwiększenie rozmiaru opony z 1.6 na 2.25 spowodowało... wzrost uzyskiwanych prędkości na tych samych zakresach przełożeń. I to nawet o 2-3 km/h, czyli o wartość różnicy między kolejnymi przełożeniami! Nic dziwnego, że pedałuje się "nieco trudniej". W świetle tych faktów gotów jestem uwierzyć, że oponki Rocket Ron mają takie same opory toczenia jak zupełnie gładkie slicki - tyle że z oferty "budżetowej" - tej samej firmy. Dalsze testy w następnych odcinkach.



    Krótka droga

      d a n e    w y j a z d u 42.71 km 0.00 km teren 01:50 h Pr.śr.:23.30 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 14 maja 2011 | dodano: 14.05.2011

    No właśnie. (Dziwnie często ostatnio jest "krótko".) Odpowiedni trening poprzednio, trochę odpoczynku wczoraj, i w efekcie... skończyła mi się dzisiaj droga :)

    Najpierw pojechałem na wał, czyli tam gdzie zwykle. Potem z wału do Konstancina. No i znów do domu. Dziś predałowało się wybitnie dobrze. I nawet zakwasów nie mam...

    W drodze powrotnej, gdy już wiedziałem że będzie krócej niż w planie (a plan przewidywał min. 50km), pogoniłem trochę. No i napatoczył się taki jeszcze jeden, co to najpierw jechał za mną, potem dał pojechać za nim, a na końcu... został gdzieś w tyle :)

    Jutro ma lać okrutnie dzień cały. Be-ze-dura, bo nie ma z czego. Ale może się okazać, że jednak nie wyjadę. Zobaczymy, co dalej...

    P.S. Faktycznie dzisiaj pada; zmieniłem więc oponki w "Mietku" na moje "dyżurne - maratonowe" Racing Ralph'y. Przy okazji tej czynności okazało się jednak, że w tylnej piaście coś okrutnie chrobocze. I nawet wiem, co. Trzeba będzie więc doraźnie wymienić kulki i wewnętrzne bieżnie, licząc, że jeszcze jakieś 500km reszta wytrzyma. A później czeka mnie wymiana piasty. Propozycje mile widziane...

    Na razie - po raz pierwszy w jego historii - uznaje się "Mieczysława" za niezdatnego do dalszej eksploatacji do czasu wykonania naprawy.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Krótko coś...

      d a n e    w y j a z d u 9.70 km 0.00 km teren 00:30 h Pr.śr.:19.40 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Czwartek, 12 maja 2011 | dodano: 12.05.2011

    ... ale za to "na bogato". Na początek zdechnięta bateria w gps'ie, potem przeciekający bidon, ból w stopie (niewiadomego pochodzenia), ból w dupie (pochodzenia jak najbardziej wiadomego), a na koniec przetarte o krawędź torby podsiodłowej spodnie. Trzecie już. I ostatnie.

    I co teraz?



    Rozciąganie

      d a n e    w y j a z d u 33.90 km 0.00 km teren 01:30 h Pr.śr.:22.60 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Środa, 11 maja 2011 | dodano: 11.05.2011

    Bo ileż można jeździć tę samą trasę?...

    Rozciągnąłem więc nieco drogę powrotną, zaliczając przy okazji śliczną panoramę "Reaktora Atomowego" i odnowiony odcinek al. Wilanowskiej. Ładnie odnowiony, dodajmy. I z alejką rowerową, i to z asfaltu, i to nie malowanego na czerwono... Wypas. Polecam.

    Tym razem zabrałem też ze sobą bidon. Przydał się. Dzięki niemu - a raczej jego zawartości - nie maiłem typowego ostatnimi czasy "kapcia w gębie" po powrocie. Woda, nawet z kranu, to naprawdę świetna rzecz.



    Trening... serwisowy

      d a n e    w y j a z d u 17.48 km 0.00 km teren 00:54 h Pr.śr.:19.42 km/h Pr.max:43.80 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Wtorek, 10 maja 2011 | dodano: 10.05.2011

    Znów, późno raczej, wybrałem się po cięzkim dniu siedzenia na tyłku na rower.

    No może nie dałbym sobie nic ucinać, ale nie zauważyłem, żeby było coś nie tak przynosząc rower z balkonu. Ani wyprowadzając na korytarz. Ani tym bardziej znosząc na dół.

    Dopiero na dole, gdy zdjąłem Mietka z ramienia, ten opadł na ziemię z takim klapnięciem, jakie podnosi ciśnienie każdemu rowerzyście. Oczywiście kapeć. No to wnosimy na górę...

    A w domku szybki trening umiejętności serwisowych: zdjęcie kółka, wyjęcie dętki, szybkie poszukiwania zapasu po całym domu, zakładanie, pompowanie, montaż. Łącznie zaledwie piętnaście minut. Niezły jestem.

    Okazało się, że stara łatka pierwotnie nie przykleiła się całą powierzchnią, a jedynie brzegami. Dziura pod nią musiała się dłuższy czas rozłazić, aż wreszcie "wyszła na dwór". Dętka więc nie nadaje się już do naprawy. Trzeba kupić nowy zapas...

    Pojechałem więc z poślizgiem, a że tym razem wyjątkowo bez obiadu, więc wycieczka krótka. Bunkrów nie było widać. Ale i tak było zaj... fajnie.

    P.S. Maks znowu "wydeptany". I to tuż przed dość długim podjazdem. Ja się chyba nigdy nie nauczę...


    Kategoria Warsztatowe Igraszki, Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Udało się.

      d a n e    w y j a z d u 27.64 km 0.00 km teren 01:25 h Pr.śr.:19.51 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Niedziela, 8 maja 2011 | dodano: 08.05.2011

    Nowe pedałki - nowy dzień na rowerze.

    To samo co poprzednio, tym razem spokojniej. Nie po to, żeby się zmęczyć, raczej by "aktywnie odpocząć". Łykend zresztą, pogoda lepsza niż wczoraj, więc na alejkach pełno rowerów i pieszych. Poganiać się nie dało.

    Chyba już wszystko z rowerkiem w porządku. Nawet mapnik się znalazł. Teraz tylko systematyczne rozkręcanie się, i można startować. To już tylko dwadzieścia dni...