• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Wrzesień, 2009

    Dystans całkowity:359.78 km (w terenie 55.36 km; 15.39%)
    Czas w ruchu:19:27
    Średnia prędkość:18.50 km/h
    Maksymalna prędkość:49.00 km/h
    Suma kalorii:5109 kcal
    Liczba aktywności:17
    Średnio na aktywność:21.16 km i 1h 08m
    Więcej statystyk

    Zwiad taktyczny

      d a n e    w y j a z d u 13.31 km 0.00 km teren 00:36 h Pr.śr.:22.18 km/h Pr.max:38.80 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 922 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 16 września 2009 | dodano: 17.09.2009

    Powrót z mojej pracy jest, szczególnie dla kolegów zmotoryzowanych, niezłym wyzwaniem. Albowiem godziny popołudniowo - wieczorne są w tym mieście okresem intensywnych "korków powrotnych", które, choć zawsze na tych samych trasach, z różną intensywnością pojawiają się na różnych odcinkach. I w zasadzie nie wiadomo, dlaczego...

    Tym razem zwykle bardzo zapchana ulica 17 stycznia była względnie luźna - mały koreczek tuż przy światłach, na dwa, góra trzy cykle. Ale to widać już przy wyjeździe z "firmy". Czego zaś widać nie było, to ulica Łopuszańska. Z niewiadomych powodów tragicznie tym razem zapchana, od alei Krakowskiej aż po Jerozolimskie. Koszmar. Dla "śmierdzieli", oczywiście. Ja nie miałem z tym żadnych problemów :)

    Oczywiście zadzwoniłem do kolegów z tą "radosną" nowiną. Może przynajmniej niektórzy coś na tym skorzystali, wybierając trasy może dłuższe, ale mniej popularne, a więc prawie na pewno szybsze. Przynajmniej tym razem. Zobaczymy, co będzie następnym...



    Powrót Nocnego Słonia

      d a n e    w y j a z d u 72.20 km 0.00 km teren 03:32 h Pr.śr.:20.43 km/h Pr.max:39.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 12 września 2009 | dodano: 15.09.2009

    Więc wreszcie powróciłem na trasę Nocnej Masy Krytycznej. Zbiórka jak zwykle pod kolumną, wyjazd o północy... miał być, ale się komuś kółko popsuło :) Solidarnie więc, jeszcze przed rozpoczęciem wyjazdu, zaczekaliśmy, aż obecni na miejscu fachowcy usprawnią pechowego bicykla. Ruszyliśmy jakieś dwadzieścia minut później. Kolega Jos dołączył chwilę wcześniej, więc znów będą pogaduchy w czasie jazdy. Jak za "starych" czasów :)

    Ciepłe ciuszki w plecaku. Środek nocy niby, ale jeszcze ciepło. Masa ruszyła dość spokojnie i cierpliwie, nie powtarzały się przypadki "ucieczki" czoła, gdy ogonek zostawał na światłach. Najpierw w dół, do rzeki, skok na prawy brzeg i jazda na wschód. Tempo nieco szybkie, ale jeszcze nie problematyczne. Odchylenie trasy na północ, i już nie wiem, gdzie jestem :) Tym razem jednak spokojny, bo nawet "w razie w" mój kompasik satelitkowy powinien doprowadzić mnie do domciu.

    Na pierwszą przerwę stanęliśmy w sumie nigdzie - pomiędzy parkiem z ławeczkami a stacją benzynową ze sklepem. Staliśmy tak dosyć długo, czekając na zakupowiczów, aż zrobiło się trochę chłodno... I pojechaliśmy dalej. Pomyślałem sobie, że jeszcze poczekam z wyciągnięciem bluzy, może się uda rozgrzać. Nie ujechaliśmy za daleko, a tu... znów przerwa. W środku lasu, ciemno, głucho... Dobrze że pobocze było bardzo szerokie. Gdy już wszyscy zaczęli się niecierpliwić okazało się, że czekamy na kolejnego pechowca z "flaczkiem".



    Dalej już było spokojnie. Przerwy nieco za częste i ciut długie, tempo zaś w miarę przyzwoite; dzięki temu do miejsca, w którym ogłoszono koniec trasy, dotrwała całkiem spora ekipa. Znów przy Siekierkach. Wzdłuż Dolinki, w drogę powrotną, ruszyłem w małej, sześcioosobowej grupie; jednak rozeszła się ona zanim zdążyliśmy dojechać do KEN'u. Dalej już sam. Ciemno, zimno, i widoków żadnych...

    W domku byłem, o ile pamiętam, coś koło piątej. Rower na górę, ciuchy na zmianę, prysznic, i w samochód - odebrać następnego "podróżnika" z Dworca Zachodniego. Zapowiadał się kolejny długi dzień.

    W sumie nie była to jakoś szczególnie ciekawa wycieczka. Ale bardzo dobrze, że się odbyła. Muszę znów zacząć więcej jeździć, bo niedługo mój obwód przekroczy obwód oponek :D

    No i fajnie było znów spotkać się z Jośkiem. Narobił mi smaka na przełajówki. Już się zgadujemy na wypad w jakiś teren. Szczegóły pewnie niedługo :)



    Niespodzianka po pracy

      d a n e    w y j a z d u 29.40 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:21.78 km/h Pr.max:43.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 12 września 2009 | dodano: 15.09.2009

    Raniutko zaledwie do pracki.

    Po pracy zaś jeden telefon, i kurs zgoła przeciwny. Małe spotkanko w mieszkanku, pogaduchy, nowe twarze... taki miastowy folklor. Na miejscu ustalamy zaś, że jedziemy do centrum na kebaba. No przecież ja, w ciuchach rowerkowych, z rowerkiem pod pachą, nie mogłem się zniżyć do poziomu - nomen omen - metra :) Popedałowałem więc sobie zacnie w tym samym kierunku, w którym reszta udała się samochodem. I wiecie co? Nie wysilając się jakoś szczególnie dotarłem na miejsce raptem trzy minuty po nich :)

    Chociaż to trochę nie fair, bo pora względnie późna w sobotę, więc korków nie było...

    Na koniec do domku. Szybkie przebranie w ciuszki nieco cieplejsze, worek z wodą na plecy, bidon z colą w koszyczek, i hej! Kto żyw, na Nocną!



    Dlaczego warto?

      d a n e    w y j a z d u 13.22 km 0.00 km teren 00:33 h Pr.śr.:24.04 km/h Pr.max:44.80 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 889 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 9 września 2009 | dodano: 15.09.2009

    Kolejny argument.

    Jechałem sobie do pracy, jak zwykle. Godzina siedemnasta z jakimiś tam groszkami. Jak zwykle leciutko pomykając jakieś trzy dychy słyszę nagle wykrzyczane z okolic przystanku imię - moje własne - dźwięcznym, dziewczęcym głosem. W czasie gdy świadomość usilnie pracowała nad wydobyciem z pamięci wizerunku właścicielki owego głosu, podświadomość wrytymi w nerwy wieloletnią praktyką odruchami realizowała procedurę awaryjnego zatrzymania. Nim zdążyłem zawrócić rowerek, już wszystko wiedziałem.

    Koleżanka. Ze studiów jeszcze. Potem trochę z okresu pracy, bo choć w innej firmie, to w tym samym miejscu. Nawet branża pokrewna nieco. No i przez jakiś czas coś na zasadzie "znajomej twarzy w obcym mieście". Ostatnio jednak, na skutek pewnych perturbacji zawodowych, kontakt jakby słabszy. A tu masz - taka niespodzianka :)

    I niech mi ktoś powie, że takie spotkanie byłoby w ogóle możliwe, gdybym jechał czymkolwiek innym...



    Regularne chłody

      d a n e    w y j a z d u 13.42 km 0.00 km teren 00:34 h Pr.śr.:23.68 km/h Pr.max:48.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 922 kcal Rower:De Flajt!
    Wtorek, 8 września 2009 | dodano: 15.09.2009

    Poranny chłodek. W plecaczku wożę ze sobą cieplejsze ciuszki. Zawsze.

    Poza tym mgły tak pięknie przesłaniają horyzont...

    Aż się czasem wzruszyć można. Szkoda, że miasto budzi się już przed wschodem słońca.



    Uzupełnianie

      d a n e    w y j a z d u 13.30 km 0.00 km teren 00:36 h Pr.śr.:22.17 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Piątek, 4 września 2009 | dodano: 15.09.2009

    Zabytkowy wpis dodaję. Dużo było na głowie ostatnio, różne dziwne rzeczy się działy...







    Po szczegóły zapraszam TUTAJ :)

    A tak poza tym luźny wyjazd do pracy. Nic szczególnego.



    Sezonowanie

      d a n e    w y j a z d u 13.39 km 0.00 km teren 00:34 h Pr.śr.:23.63 km/h Pr.max:46.60 km/h Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 912 kcal Rower:De Flajt!
    Wtorek, 1 września 2009 | dodano: 02.09.2009

    Dziś w nocy wracałem w nocy.

    Że ja mądry chłopczyk jestem, sprawdziłem przezornie prognozy pogody. A tu bezchmurnie, za dnia słoneczko, w nocy gwiazdeczki... i tylko dziesięć stopni. I wiatr, jakby nie mógł się wywiać wcześniej. Złośnik jeden.

    Wywędrowały więc z dna szafy ciuszki termoaktywne, zimowe skarpety i rękawiczki. I choć nie jest to wszystko, co mam, to zdecydowanie wystarczyło; z drugiej zaś strony bez tych rzeczy byłoby zdecydowanie za zimno jak na relaksacyjny powrót z pracy. Bluzy i spodnie, a także nowo nabyte ochraniacze na buciki poczekają na więcej :)

    Niniejszym więc, zupełnie subiektywnie i wyłącznie do celów osobistych, uważam sezon zimowy za otwarty!