Sierpień, 2009
Dystans całkowity: | 201.08 km (w terenie 41.90 km; 20.84%) |
Czas w ruchu: | 12:26 |
Średnia prędkość: | 16.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.10 km/h |
Suma podjazdów: | 470 m |
Suma kalorii: | 7293 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 14.36 km i 0h 53m |
Więcej statystyk |
Bez wpisu
d a n e w y j a z d u
13.34 km
0.00 km teren
00:37 h
Pr.śr.:21.63 km/h
Pr.max:42.60 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 915 kcal
Rower:De Flajt!
Byłem wczoraj w Radomiu.
Nie chce mi się pisać.
P.S. Linka podawać nie będę, bo te w wiadomościach często się "starzeją". Jak ktoś chce, wystarczy wygooglać datę i nazwę miasta. Powinno wyskoczyć to, co trzeba.
Kosmiczny błąd
d a n e w y j a z d u
13.43 km
0.00 km teren
00:37 h
Pr.śr.:21.78 km/h
Pr.max:42.50 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 949 kcal
Rower:De Flajt!
Tak mnie trochę zastanowiło...
Mój nowy liczniczek, bazujący na danych systemu GPS, liczy sobie zużyte kaloryje. Niby ma z czego: zna mój ciężar, bo mu wpisałem; zna odległość i prędkość przemieszczania się, bo to przecież liczy; zna nabraną wysokość, w czasie nabierania której trzeba się mocniej wysilić, zna też wysokość utraconą, której pokonanie praktycznie nie wymaga wysiłku. Wie więc sporo. Wie nawet, jaki rodzaj aktywności sportowej uprawiam, bo to ustawia się również; może więc do obliczeń dodać takie wartości, jak wydajność czy opory własne - przecież rowerek we w miarę dobrym stanie raczej nie stawia zbyt dużego oporu, więc nawet jeśli rowerki różnią się nieco od siebie, można i tu przyjąć jakąś średnią statystyczną.
Jednak nawet tak mądry liczniczek nie jest w stanie uwzględnić jednego, na rowerku szczególnie ważnego czynnika. Wiatru. Wszyscy wiemy, jak ważne jest to, czy wieje nam w plecki, czy w buzię, no i jak mocno przecież. A liczniczek nie wie. Nie wie, czy jadę w lesie, czy przez pola, czy za autobusem, czy też przed; i czy wreszcie siedzę prosto, robiąc za mniej lub bardziej pożądany żagiel, czy zwijam się w pozycji "wyścigowo - embrionalnej", czy też wreszcie może jadę na "poziomce" i cały ten wiatr mam głęboko gdzieś.
Więc skąd bierze takie a nie inne wyniki? Odpowiedź jest banalnie prosta.
Z kosmosu :)
Uwaga!... Korek?
d a n e w y j a z d u
13.38 km
0.00 km teren
00:36 h
Pr.śr.:22.30 km/h
Pr.max:34.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 932 kcal
Rower:De Flajt!
Przepraszam, co? Niech mnie ktoś wyjaśni, bo nie bardzo wiem, o co chodzi.
Fakt, nieco bardziej tłoczno, nieco łatwiej się wyprzedza autka, trochę bardziej trzeba uważać na autobusy, no i kierowcy bardziej nerwowi... Czy na pewno? Mile zaskoczony byłem tym, że kilku kierowców ustąpiło miejsca, ułatwiło zmianę pasa, pozwoliło wcisnąć się przed czy za się. Przyjemnie się jechało. Fakt, to nie to, co w Stanach, ale i tak jakoś lepiej, niż zwykle. Nie wiem, dlaczego, i nie zamierzam wnikać. Mnie się podobało.
Liczniczka nie włączyłem rano, więc trzeba będzie trochę pokombinować, żeby total się zgadzał. Reszta to podwojenie wieczornego wyniku. Może poza prędkością maksymalną :)
Zresztą jakoś mi się nie śpieszyło...
Na "to drugie" lotnisko, prawie turystycznie
d a n e w y j a z d u
26.02 km
0.00 km teren
01:09 h
Pr.śr.:22.63 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1774 kcal
Rower:De Flajt!
"Czesio nie widzi satelitków". Wystarczy sto metrów tunelu pod jakimś supłem kolejowym. A po jego minięciu jakieś cuda z prędkością, żeby nadrobić brakująca odległość.
Można się było spodziewać.
I tak było fajnie. Cieplutko, słonecznie, wiaterek prawie nie przeszkadzał... Pan Instruktor z Polski uznał wpisy Pana Instruktora z Ameryki. Bez zająknięcia. Bo nie miał innego wyjścia :)
Ciekawostka
d a n e w y j a z d u
13.27 km
0.00 km teren
00:31 h
Pr.śr.:25.68 km/h
Pr.max:52.10 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 910 kcal
Rower:De Flajt!
W ciągu ostatnich dwóch dni kolejne dwie osoby pytały mnie o rowerki i różne tematy związane z tą zabawą.
Ciekawe, dlaczego?...
Dzisiejszą prędkość maksymalną wykręciłem nie jak zwykle zjeżdżając z wiaduktu, ale jadąc za autobusem. A zrobiłem to nie po to, żeby jechać szybciej, tylko dlatego, że tak było... cieplej.
Jesień idzie.
Znów rutyna
d a n e w y j a z d u
13.24 km
0.00 km teren
00:32 h
Pr.śr.:24.82 km/h
Pr.max:44.20 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 903 kcal
Rower:De Flajt!
Brak czasu na cokolwiek więcej, niż dom - praca - dom.
Choć z doświadczenia wiem, że doba jest rozciągliwa, to jednak chyba utraciłem już zdolność korzystania z tej zadziwiającej właściwości czasu. Zwłaszcza wolnego.
Tym razem tylko z nowym liczniczkiem. Zastanawiam się, komu sprezentować stary :)
Popołudnia nadal przyjemnie ciepłe, ale poranki potrafią już zaskoczyć chłodem. Pora wygrzebać z dna szafy cieplejsze ciuszki. Tak na wszelki wypadek.
No i czas najwyższy zabrać się za produkcję nowej lampki. Rano do pracy jeżdżę już przed świtem...
Testy liczniczka
d a n e w y j a z d u
13.35 km
0.00 km teren
00:33 h
Pr.śr.:24.27 km/h
Pr.max:57.10 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 910 kcal
Rower:De Flajt!
Założyłem dziś na Flajta oba liczniczki: stary, który był na nim zawsze, oraz GPS-owy, przywieziony z wyjazdu.
I tu klops. Wskazania obu liczniczków się różnią. Sporo, bo nawet do pięciu procent. Zarówno w prędkości, jak i w dystansie. I w sumie nie wiem, któremu bardziej wierzyć: staremu, w którym obwód opony wpisany jest z tabelki w instrukcji, czy nowemu, który choć nie polega na żadnych zewnętrznych wzorcach, to jednak przy określaniu pozycji potrafi się pomylić o dobrych parę metrów. Niby niewiele, ale jak się doda kilkaset takich odchyłek...
Za to nowy liczniczek ma kilka nowych funkcji, jak zapamiętanie prędokści maksymalnej wycieczki, a nawet liczenie ilości spalonych kalorii. Zapewne według jakiegoś uproszczonego algorytmu, gdyż potrzebuje do tego tylko danych o ciężarze "sportowca", rodzaju "aktywności", no i swoich własnych danych o położeniu, prędkości itp. Podobno działa to nieźle, ale jeszcze potestujemy.
A w zimie na pewno przyda się podświetlanie ekranu...
Kategoria Jazda Próbna
Twardy zadek
d a n e w y j a z d u
14.00 km
0.00 km teren
00:32 h
Pr.śr.:26.25 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Wróciłem. Znów do pracy "starym" rowerkiem.
Ludzie, jakie to było dziwne. Prawie cały czas miałem głupie dość wrażenie, że podskakuję na siodełku...
Poza tym bez uwag. Może tylko jedna: zostawiłem rowerek strasznie ubrudzony...
Pożegnanie z... Ameryką
d a n e w y j a z d u
10.60 km
0.00 km teren
00:32 h
Pr.śr.:19.88 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Da Bull!
I znów ostatni. Tym razem wogóle w tym kraju.
Po ostatnim już locie wracałem ostatni raz na rowerze do domu. Dziesięć kilometrów asfaltem to nie do końca żywioł tego akurat rowerka, ale innego tutaj nie mam. Zresztą spisał się świetnie. Jak zawsze.
Podobnie też sprawował się mój nowy, na fali uzupełniania "osprzętu rowerowego" nabyty gadżet: GPS Logger "sportowy". Ładny taki, mały, lekki, z wyświetlaczem itd. Ponieważ posiada funkcje mierzenia prędkości chwilowej i średniej, dystansu, czasów, a nawet spalonych kalorii, najpewniej zastąpi mój poprzedni liczniczek, będąc wspólnym i uniwersalnym dla obu rowerków.
Liczniczek mierzy prędkość bardzo szybko i dokladnie. I nie ma takiej "bezwładności", jak "klasyczny" na moim pierwszym rowerku. Na razie jednak więcej się napisać nie da, bo było za krótko i zbyt prosto. W drodze z lotniska do domu mój brat ma tutaj do zrobienia tylko dwa zakręty - wyjeżdżając na drogę z parkingu i zjeżdżając z niej pod dom :)
Więcej będzie, jak się coś jeszcze nakręci. Na razie tyle.
Do zobaczenia, Ameryko. Mam nadzieję, że niekoniecznie za następne dwadzieścia... ileś lat.
Kategoria Jazda Próbna
Naprawdę ostatni
d a n e w y j a z d u
10.50 km
10.50 km teren
01:12 h
Pr.śr.:8.75 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Da Bull!
To już naprawdę ostatni raz na trasach Sugar Bottom. Na więcej nie starczy już czasu.
Było nieco bardziej sucho, niż dzień wcześniej. Nie wiedzieć, czemu, jechałem też ostrzej, niż zwykle. Z wymęczenia więc bardziej, a także z przegrzania, zaliczyłem moją pierwszą (i jedyną) tutejszą "glebę". A żeby było śmieszniej, wszystko się nagrywało, bo braciszek wykopał z zakamarków kamerkę zakładaną na głowę. W tym przypadku moją.
Za jakiś czas pewnie pojawi się filmik...
Brat mówi, że miałem bardzo duże szczęście. Przez te trzy tygodnie było tylko kilka dni na tyle mokrych, że trasy były zamknięte. To się podobno tutaj rzadko zdarza. W zeszłym roku na przykład była tu powódź stulecia. Druga w ciągu piętnastu lat :)
Cieszę się. To było naprawdę wyjątkowe przeżycie: móc pojeździć w tak wspaniałym miejscu, na tak dobrym rowerze, w tak doborowym towarzystwie... To doswiadczenie zapamiętam na bardzi długo.
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia