• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Sierpień, 2009

    Dystans całkowity:201.08 km (w terenie 41.90 km; 20.84%)
    Czas w ruchu:12:26
    Średnia prędkość:16.17 km/h
    Maksymalna prędkość:57.10 km/h
    Suma podjazdów:470 m
    Suma kalorii:7293 kcal
    Liczba aktywności:14
    Średnio na aktywność:14.36 km i 0h 53m
    Więcej statystyk

    Przedwcześnie

      d a n e    w y j a z d u 15.55 km 8.50 km teren 01:50 h Pr.śr.:8.48 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Da Bull!
    Czwartek, 13 sierpnia 2009 | dodano: 14.08.2009

    Z jednej strony pożegnałem Sugar Bottom za wcześnie.

    Cud się stał. W nocy padało, więc trasa nie powinna być otwarta co najmniej do jutra. Ale była. Pojechałem więc.

    Z drugiej zaś powinienem zdaje się pozostać przy tej właśnie wersji.

    Mimo słońca grzejącego okrutnie trasa była bardzo mokra. Śliska, błotnista, niepewna... Kilka razy zdarzyło mi się kręcić korbą w miejscu, gdy jedno czy drugie koło oparło się o korzeń, często w czasie zjazdów blokowało się tylne koło, zaś niczym dziwnym nie było to, że rowerek jechał sobie wzdłuż koleiny, zamiast tam, gdzie chcę ja. Tak trudnego technicznie przejazdu nie pamiętam nawet na Maratonie. Jedyne, co mnie dziś nie bolało, to uda - "para" nie była zbyt pożądana przy takiej jeździe, bo i tak szła "w gwizdek"; technika zaś, do której nie przywykłem (bo nigdy nie musiałem) wypruła ze mnie wszystko, co mogła. A i tak skracałem trasę.

    Loga z GPS'a dziś nie będzie, bo logger zdechł. Będą za to fotki:

    "PRZED":



    "PO":



    oraz "Wymęczony Duet":



    Słowem - tutaj nie da się nudzić.

    Naprawdę MUSZĘ pojechać w nasze Góry.

    P.S. Uzupełniłem wpis o Setce. Nie do końca tak, jak chciałem, ale przynajmniej jeden można "odhaczyć". Pozostały jeszcze dwa: o stratach po Maratonie i o ojczyźnie hamburgera. Mam nadzieję, że uzupełnię je szybciej i dokładniej. Szkoda, żeby się takie fajne rzeczy marnowały.



    Pożegnanie z Sugar Bottom

      d a n e    w y j a z d u 24.60 km 10.50 km teren 02:05 h Pr.śr.:11.81 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:470 m Kalorie: kcal Rower:Da Bull!
    Środa, 12 sierpnia 2009 | dodano: 13.08.2009

    Wtedy nie wiedziałem, że to już ostatni raz. Dziś w nocy padało. Po deszczu trasy rowerowe są zamknięte co najmniej dwa dni. Za dwa dni mój rowerek będzie już w kartonie...

    Jechałem sam. Znów z domku na rowerze. Pusto było jakoś, spokojnie... Nawet jelenie chodziły po trasie i dawały się oglądać z całkiem niedużej odległości. Ani razu nie zatrzymałem się w czasie jazdy po ścieżkach Sugar Bottom. Choć też i niedużo przejechałem. Wracałem do domku solidnie wymęczony.

    Wyglądało to mniej więcej tak:



    A dokładniej w pionie:



    Szczególnie wnikliwy obserwator mógłby zauważyć, że powrót po asfaltach do domu trwał dwa razy dłużej, niż dojazd na miejsce.

    Ten zapis z GPS'a dał nawet możliwość odczytania "sumy podjazdów". Nie wiem, po co to komu i co właściwie znaczy, ale skoro jest, to wpiszę :)

    Fajnie było. Szkoda, że tak mało.

    Do zobaczenia, Sugar Bottom. Może już za rok, kto wie...



    Powtórka

      d a n e    w y j a z d u 7.40 km 0.00 km teren 00:30 h Pr.śr.:14.80 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:27.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Da Bull!
    Środa, 12 sierpnia 2009 | dodano: 13.08.2009

    Powtórka wypadu w drugą stronę. Tym razem wyraźnie szybciej, no i bez przerwy na odpoczynek "pod znakiem" :)

    Zaczyna mi się to podobać coraz bardziej. Tylko kłopot w tym, że po powrocie nasze krajowe trasy zanudzą mnie na amen. Chyba trzeba będzie zacząć organizować wypady w góry...



    "Do kraju tego..."

      d a n e    w y j a z d u 12.40 km 12.40 km teren 01:10 h Pr.śr.:10.63 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Da Bull!
    Czwartek, 6 sierpnia 2009 | dodano: 06.08.2009

    "... gdzie (nomen omen) kruszynę chleba
    podnoszą z ziemi..."

    Spędziłem tu już jakieś dwa tygodnie, a wciąż nie mogę przestać się dziwić. Zdaje się więc, że chyba pora co nieco napisać o tym doprawdy zadziwiającym miejscu.

    C.D.N.