Czerwiec, 2009
Dystans całkowity: | 135.38 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 05:36 |
Średnia prędkość: | 24.18 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 16.92 km i 0h 42m |
Więcej statystyk |
Niemiła niespodzianka
d a n e w y j a z d u
24.53 km
0.00 km teren
01:01 h
Pr.śr.:24.13 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Znów na lotnisko, tym razem w planie "coś więcej". Piękna pogoda, małe, białe chmurki, itp., itd. Przygotowania zajęły mi dużo czasu, bo po tak długiej przerwie wyszedłem z wprawy. Zdecydowanie trzeba będzie trochę poćwiczyć.
Już miałem dać sobie spokój, bo robiło się późno, i nadciągał kolejny chętny na przydzielony mi samolocik, gdy przemiły Pan Adam przyszedł i oświadczył, że właśnie zakończył prace na jego "Czesi", i trzeba by zrobić Jej spokojny, trasowy oblocik. W sam raz dla mnie!
Dziarsko więc zabrałem się za dokończenie przygotowań. Już po chwili, wraz z Panią Instruktor, wyszliśmy przed hangar, a tu... Wielka na pół nieba chmura burzowa obficie zlewa deszczem cały horyzont. Co prawda była jeszcze na tyle daleko, że dałoby się wystartować; ale moglibyśmy już nie mieć dokąd wrócić. W tej sytuacji decyzja mogła być tylko jedna. Odwrót. Szkoda. Zostało już tak niewiele...
Jutro znów spróbujemy. Kiedyś musi się udać!
P.S. Gdzieś po drodze dopełniło się 200 godzin na rowerku. Miesiąc zaś czerwiec A.D. '09 zakończył się najmniejszym dystansem miesięcznym od czasu nabycia rowerka! Nawet grudzień i luty, kolejne w tym rankingu, mimo zimowej pory pozwoliły mi przejechać więcej...
Cytaty
d a n e w y j a z d u
14.20 km
0.00 km teren
00:38 h
Pr.śr.:22.42 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
"Bez zmian, bez zmian, wciąż te same dni..." - chciałoby się zaśpiewać. W końcu nic tylko stąd tam i stamtąd tu, czternaście kilometrów, ciut ponad pół godzinki, i tak już od nie pamiętam kiedy... Ale nie, zmiany są. I umówmy się, że nie na gorsze.
"Panowie, żar leje się z nieba" - to najbardziej zauważalna z nich. Pogoda, jakby chciała odbić sobie (i nam przy okazji) cały spaskudzony czerwiec, wariuje teraz w drugą stronę. Nie ma co, trzeba korzystać. Tylko kiedy?
"A słońce wysoko, wysoko, świeci pilotom w oczy" - chę? No tak, to też o mnie, zwłaszcza ostatnio. I zadziwiająco dużo czasu pożera, choć prawie nic z tego nie ma.
Dalej mnie już cytatów zabrakło, ale dodać muszę, że korba się już nie wykręca; ze mnie leje się tak, jak z chmur lało się przez cały zeszły miesiąc; szykuję się do wyjazdu do brata za Wielką Wodę; znów mi się liczniczek skasował; wczoraj, o czym zapomniałem dopisać, jakiś wariat chciał rozbić sobie o mnie swojego Forda "Ka", przejeżdżając na czerwonym przez przejście dla pieszych; a poza tym nic ciekawego :)
Do później!
Rekreacja z interesem w tle
d a n e w y j a z d u
27.34 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:23.43 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Wybrałem się więc ja wreszcie na dłuższą przejażdżkę. Interes miałem na Bemowie. Jejku, jak fajnie było jechać w ciepełku, w słoneczku, z wiaterkiem w plecki...
Mimo dość ponurych nastrojów po wczorajszym wypadku w Krakowie, lotniskowe życie toczy się w miarę normalnie. Tylko jakieś ludziki z kamerami pchają się tu i ówdzie pod samoloty...
Wracałem pod wiatr. W sumie żadnej różnicy, prędkość średnia wyszła raptem o pół kilometra mniejsza. Ale za to pod blokiem byłem totalnie mokry. Jak na złość, mimo cienia, nieruchome całkowicie powietrze nie suszyło prawie wcale.
A zaraz znów do pracy.
Nareszcie pogoda!
d a n e w y j a z d u
14.05 km
0.00 km teren
00:30 h
Pr.śr.:28.10 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
I w końcu nastał ten dzień. Po całym miesiącu deszczu, wiatru, burz i jeszcze raz deszczu, nastał wreszcie dzień ładnej pogody. Już rano spomiędzy chmur prześwitywał błękit. Później bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale nie spadła ani jedna kropla; dzień zaś zakończył się pięknym słoneczkiem przy niemal czystym niebie.
Oczywiście kurs do pracy. Jutro zaś... znów praca, ale może rano uda się pojechać w znacznie ciekawsze miejsce... :)
Czas jazdy - łączny - wyniósł 29 minut i 49 sekund. Pierwszy raz poniżej pół godziny. Tu, na blogu, nie wpisuje się sekund. Ale ja swoje wiem. Pora wyszukać dłuższą trasę :D
"Wokół" burzy
d a n e w y j a z d u
14.07 km
0.00 km teren
00:34 h
Pr.śr.:24.83 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Jak się nietrudno domyślić, znów praca.
Pogoda ostatnio, poza kaprysami, funduje nam piękne spektakle swoich możliwości.
Jadąc do pracy mogłem podziwiać gigantyczną chmurę burzową, zasnuwającą bez wyjątku całe niebo, z której deszcz przesłaniał większą część horyzontu. W czasie jazdy wyraźnie odczułem uderzenie szkwału - zmiana kierunku wiatru i jego nasilenie, spadek temperatury powietrza o dobre kilka stopni, i ten cudowny zapach wody... W kilka dosłownie sekund po dotarciu na miejsce rozszalała się potworna ulewa. Co to znaczy mieć szczęście :)
Burza przetaczała się nad nami całą noc. Ulewa skończyła się szybko, później tylko czasem pokropiło coś delikatnie. Jednak pioruny uderzały co chwilę wszędzie dookoła, niezmiennie przez całą noc. Dopiero koło trzeciej rano, gdy zaczęło się przejaśniać, chmury zaczęły zanikać. Do domu wracałem po mokrych drogach, ale w słoneczku i praktycznie bez wiatru.
Rzadkość
d a n e w y j a z d u
13.48 km
0.00 km teren
00:30 h
Pr.śr.:26.96 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Kurczę... Przy takiej pogodzie nawet wyjazd na rowerku do pracy to Wydarzenie.
Z korbą jakby lepiej, nie poluzowuje się na dysdansie "dom - praca - dom", ale i tak po powrocie trzeba ją dokręcać. Nieładnie. Niech jeszcze z miesiąc wytrzyma, potem się zobaczy.
Na konkursie na relację z "Waypoint'a" dostałem "nagrodę pocieszenia". W poniedziałek jadę do Pruszkowa ją odebrać. Mam nadzieję, że będzie fajna :)
Znów wydatki?...
d a n e w y j a z d u
14.00 km
0.00 km teren
00:37 h
Pr.śr.:22.70 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Ponownie na rowerku wyjazd do pracy. Gdzieś mi się chwilowo licznik zapodział, więc kilometry "na oko", czas jazdy z zegarka.
Niestety... Powtórka z poprzedniego wyjazdu. Znów luźna korba, znów przystanki co kilka minut, znów (co za beztroska!) brak narzędzia, więc dokręcanie palcem. Obawiam się, niestety, że jazda z luźną korbą mogła spowodować "wybicie" współpracujących elementów, a co za tym idzie powstanie trwałego, niemożliwego już do skasowania luzu; luz ten zaś umożliwia wzajemne ruchy korby względem osi, a to z kolei powoduje luzowanie śruby. To dopiero perpetuum mobile...
Ostatnia więc szansa. Dojazd do pracy, staranne wyczyszczenie ośki i korby; oględziny wzrokiem: brak dostrzegalnych uszkodzeń, więc znów dokręcamy - tym razem, nie bacząc na jękliwe protesty śrubki, "do oporu". I powrót do domciu, znów bez sensacji. Ale teraz już wiem, że to nie musi o niczym świadczyć.
Jeżeli naprawdę jest już "po frytkach", oznacza to, że i oś, i korby są do wymiany. Niestety, trudno to na razie będzie sprawdzić, bo pogoda znów się rozkaprysiła strasznie. Kolega z pracy, rowerzysta podobnych do mnie gabarytów, zdradził mi "patent ostatniej szansy": żyletki. Przycięte do właściwych rozmiarów, włożone pomiędzy korbę a oś, powinny skasować luz i w ten sposób, dość prymitywny, ale być może skuteczny, rozwiązać problem. Przynajmniej do czasu, gdy uzbiera się trochę pieniążków na nowe wydatki. A tych właśnie lista wciąż się wydłuża...
Ponownie na chodzie
d a n e w y j a z d u
13.71 km
0.00 km teren
00:36 h
Pr.śr.:22.85 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Nareszcie!
Rowerek złożony. Pogoda nadal kapryśna, ale prognozy na wieczorny wyjazd i poranny powrót raczej pomyślne. Nie ma więc sensu przedłużać przerwy w jeżdżeniu.
Wskakuję więc na rowerek, i od razu szok: jejku, jak to wszystko gładko chodzi! Łańcuch nie hałasuje, przełożenia zmieniają się płynnie, cicho i szybko... Hamulce trochę słabe, ale to podobno normalne. Nawet amorek jakoś lepiej pracuje :)
Tak byłem ucieszony, że narastający luz lewej korby nie od razu zwrócił moją uwagę. Gdy po kilku kilometrach zsiadłem z rowerka obejrzeć, co się dzieje, doznałem kolejnego wstrząsu. Luźna śruba mocująca korbę! Traumatyczne doświadczenia, niczym okrutny demon z przeszłości, od razu wyłoniły się z czeluści mej pamięci. Tak, przechodziłem już przez to. W poprzednim rowerku, dobrych kilka lat wcześniej. Wtedy, nieważne jak mocno się ową śrubę dokręciło, jakich innych czarów się dokonywało, zawsze po najwyżej kilkunastu minutach znów była luźna. A tym razem nawet nie wziąłem ze sobą narzędzi...
Przystając więc co kawałek, aby paluszkiem śrubkę dokręcić, doczłapałem się do pracy. Tu już możliwości większe - znalazł się komplecik odpowiednich kluczy, więc i śrubka wróciła do właściwego stanu. Po dwunastu godzinach, pełen nadziei, że problem został rozwiązany, wracałem więc do domu. Nic złego się nie działo. Założyłem więc, że to już koniec złych przeżyć, i, niemal wniebowzięty, beztrosko zostawiłem rowerek samemu sobie. Jednak już kolejny wyjazd brutalnie sprowadził mnie na ziemię...
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia