• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Maj, 2009

    Dystans całkowity:500.53 km (w terenie 36.80 km; 7.35%)
    Czas w ruchu:24:21
    Średnia prędkość:20.56 km/h
    Maks. tętno maksymalne:179 (93 %)
    Maks. tętno średnie:153 (79 %)
    Suma kalorii:18208 kcal
    Liczba aktywności:18
    Średnio na aktywność:27.81 km i 1h 21m
    Więcej statystyk

    To samo, tylko później...

      d a n e    w y j a z d u 13.98 km 1.50 km teren 00:32 h Pr.śr.:26.21 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:20.0 HR max:176 ( 91%) HR avg:153 ( 79%) Podjazdy: m Kalorie: 738 kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 18 maja 2009 | dodano: 19.05.2009

    Do "Firmy", ale nie do pracy, tylko na szkolenie. - i stąd dziwna dość pora wyjazdu. "Do" o siódmej, "z" o piętnastej. Rano korki tak okrutne, że aż... było śmiesznie, po południu zaś rodząca się burza popchnęła mnie do domku :)



    Znów "buba", i to dwa razy...

      d a n e    w y j a z d u 23.33 km 2.00 km teren 00:54 h Pr.śr.:25.92 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:9.0 HR max:178 ( 92%) HR avg:146 ( 76%) Podjazdy: m Kalorie: 1254 kcal Rower:De Flajt!
    Piątek, 15 maja 2009 | dodano: 15.05.2009

    Znów do pracy. Nieładnie się chwalić, ale średnia 29 km/h :)

    Po pracy zaś na Pola M., obgadać z kolegą jedną ważną sprawę. Że kolega raczej "spacerowy", tempo było nieskore. Za to na miejscu zdarzyło się małe nieszczęście: niezbyt starannie ustawione przy stoliku rowerki wzięły się prawie wyrżnęły. Udało się złapać, niestety odrobinę za późno. Opadło było bowiem, na skutek niekontrolowanych przemieszczeń wzajemnych, jedno z moich nowych światełek :( Na szczęście samym światełkom, jak i mojej super lampie, nic się nie stało. Nic to, doklei się, tym razem używając większych ilości taśmy :)

    Wracałem do domku sam, już po asfaltach. I choć utrzymywałem normalne ostatnio, a dość rześkie ogólnie tempo, jechało się dziwnie ciężkawo. Po dojeździe okazało się, że mam flaczka :( Na szczęście w przednim kółku, więc operacja jakby prostsza. Nic to, się rozbierze, poszuka, zaklei i złoży :)

    I tak było fajnie. A że grzebać ogólnie lubię, to zaraz się zabiorę i zrobię co trzeba. I znów będzie pięknie!

    P.S. Kółko naprawione (15 minut pracy), lampki też (3 minuty) :D A swoją drogą... Miałem w oponkę wbity malutki okruszek szkła, jakieś 3x1 mm. Oplotu chyba nie przeciął, ale trochę gumę naruszył. Da się z tym jeździć? Zobaczymy...

    P.P.S. Łącznie przekroczyło się 180 h na rowerku.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Żeby takie zimno w maju?

      d a n e    w y j a z d u 22.37 km 0.00 km teren 00:52 h Pr.śr.:25.81 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:6.0 HR max:175 ( 91%) HR avg:144 ( 75%) Podjazdy: m Kalorie: 1147 kcal Rower:De Flajt!
    Wtorek, 12 maja 2009 | dodano: 13.05.2009

    No to mnie "ogrodnicy" zrobili w jajo...

    Wyjechałem do pracy jeszcze przed froncikiem (chłodnym, żeby nie było). Wracałem po. W nocy. I nie wziąłem dresika...

    Ale źle nie było, bo, jak praktyka pokazuje, od tej strony (przeciwnej, niż z poprzedniego mieszkanka) daje się do pracy dojeżdżać asfaltem. Raz, że bardziej według litery prawa, a dwa, że szybciej :)

    A przy okazji: Pomny doświadczeń z ostatniej Nocnej, a nadal niechętny do wożenia dużych, ledwo świecących kloców w charakterze zabezpieczenia, zrobiłem sobie nowe "zapasowo - pozycyjne oświetlenie przednie". Założenie - osiągnąć zamierzony efekt, czyli znaczące zwiększenie widzialności w przedniej półsferze w warunkach nie wymagających oświetlania drogi (dzień, oraz noc na drogach oświetlonych), a także zapewnienie zapasowego oświetlenia w przypadku awarii (głównie zdechnięcia akumulatorów) głównego, przy zachowaniu absolutnego (wręcz radykalnego) minimum kosztów.

    Oto rezultat:



    Prawda, że ładne? Dla ciekawskich: dwa "świecące" breloczki do kluczy (nabyte w hipermarkecie) przyklejone malutkimi kawałkami taśmy dwustronnie klejącej (z tego samego źródła). Warunek taki, że breloczki muszą mieć możliwość trwałego włączenia, a nie tylko chwilowego (przez ciągłe ściskanie). Koszt całości - 15 zł :D A jaki efekt!

    Przepraszam za marną jakość zdjęć. Aparat chwilowo zachorzał, a telefon lepiej nie umie.

    A no, i Magiczny coś zaczyna świrować. Pewnie znów trzeba będzie bateryjkę...

    P.S. Tylko w tym roku nakręciło się już 1100 km...


    Kategoria Jazda Próbna

    Wiosenny deszczyk

      d a n e    w y j a z d u 14.23 km 0.00 km teren 00:33 h Pr.śr.:25.87 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:14.0 HR max:171 ( 89%) HR avg:140 ( 72%) Podjazdy: m Kalorie: 560 kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 11 maja 2009 | dodano: 12.05.2009

    Do pracy na rowerku, choć wieczorem miało padać. I znów w jedną stronę średnia (!) powyżej 28. W drugą mokro. Ogólnie nie ma o czym pisać, choć fajnie było znowu wygrać wyścig z autobusem :)



    Tym razem pękła... SETKA!!!

      d a n e    w y j a z d u 107.59 km 0.00 km teren 04:50 h Pr.śr.:22.26 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:10.0 HR max:160 ( 83%) HR avg:140 ( 72%) Podjazdy: m Kalorie: 5335 kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 9 maja 2009 | dodano: 10.05.2009

    Naprawdę, słowo... moje :P

    Kto nie wierzy, niech pomierzy; w ramach sukcesywnego uzupełniania wpisu oraz testów nowych funkcji na serwisie OTO MAPKA. Co prawda na Mapce jest tylko 70 km, jednak, jako że jest to mapka kolegi, nie zawiera ona mojego dojazdu z Ursusa (16 km) oraz powrotu przez Ursynów (reszta) :D



    Ale teraz więcej nie napiszę, bo po prostu nie mam siły. Dopiero co wtaszczyłem rower na to piętro trzecie. Na najbliższe kilka godzin mam dość.

    Ale jak tylko się zdrzemnę to się naskrobie to i owo. A jest o czym...

    UPDATE:

    Po kilku miesiącach wreszcie pora na męską decyzję. Dokładniejszego opisu NIE BĘDZIE. Jest już po prostu za późno. Nie będzie więc o tym, jakim wielkim tłumem się jechało; nie będzie o lampce, która rozświetlała wszystko i wszystkich; nie będzie o tym, że akumulatory padły; że prawie sobie zęby wybiłem najechawszy na wysoki krawężnik; że w czasie jazdy zaliczyliśmy parking w "Arkadii", co było przeżyciem niezwykle wyjątkowym; że kilka razy cofałem się spory kawałek, żeby sprawdzić, czy nie zostali jacyś maruderzy, aby pomóc im odnaleźć czoło Masy; czy wreszcie o tym, że po raz kolejny ciuszki udowodniły swoją użyteczność i uniwersalność.

    I nie będzie też o tym, że do domu dojechałem ledwo, dręczony wyczerpaniem, skurczami i odwodnieniem. O tym, że padłem nietomny, już było.

    P.S. Jejku, a magiczny znowu bzdury z tym tętnem maks. Bo widziałem na oczki, że było co najmniej 170, a były momenty, że powinno być nawet wyższe! Chyba się wreszcie doigra...


    Kategoria Masa Krytyczna

    Ja tak nie chcę

      d a n e    w y j a z d u 14.01 km 0.00 km teren 00:32 h Pr.śr.:26.27 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:16.0 HR max:163 ( 84%) HR avg:147 ( 76%) Podjazdy: m Kalorie: 639 kcal Rower:De Flajt!
    Piątek, 8 maja 2009 | dodano: 09.05.2009

    Tylko "słuzbowo", do pracy. Ale nie będę się rozpisywał, bo nie ma o czym. Niefajnie bez zatrzasków. Ale cóż, trzeba się będzie przyzwyczaić. Na razie nie ma innego wyjścia...

    Chociaż jechało się dosyć szybko. Ale to nie to samo.

    P.S. A swoją drogą: pamiętając wyjazdy zimowe stwierdzić muszę, iż lepiej jeździ się w butach bez zatrzasków na pedałkach z zatrzaskami, niż odwrotnie...



    A miało być tak pięknie...

      d a n e    w y j a z d u 13.89 km 0.00 km teren 00:36 h Pr.śr.:23.15 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:8.0 HR max:148 ( 77%) HR avg:138 ( 71%) Podjazdy: m Kalorie: 623 kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 4 maja 2009 | dodano: 05.05.2009

    Na początku było cudnie. Pierwszy raz z nowego mieszkanka do pracy. Drogi bardziej osiedlowe, więc po asfalcie, zamiast tłuc się chodnikami. Wiaterek w plecki, droga płaska, choć niezbyt równa; mimo dodatkowego, nietypowego obciążenia cięło się naprawdę zdrowo. Mimo dwóch incydentów z samochodami zajeżdżającymi drogę i dwóch świateł czerwonych po dojeździe na miejsce licznik pokazał średnią... 28,5 km/h! Toż to rekord! Co prawda dystans krótki, ledwie 7 km, ale powtarzając to w drodze powrotnej byłoby się czym pochwalić.

    Niestety, nie dane mi było to szczęście. Już na początku drogi powrotnej, może po przejechaniu kilometra, zdarzyło się nieszczęście: odpadł pedałek. Tak, po prostu odpadł. Wyglądało to tak: jeden obrót korbą - coś dziwnego; drugi - pedałek się giba; trzeci - pedałek nie łączy się z korbą. Oczywiście przegląd przełomu wykazał to, czego się można było spodziewać: zewnętrzna część matowa i prawie płaska, wewnętrzna poszarpana i błyszcząca. Znów, cholewcia, zmęczenie materiału.

    Oto widok pedałka w mniej więcej prawidłowej konfiguracji:



    A tak wygląda to teraz:



    Oczywiście z rekordu nici. Teraz należało się zastanowić, jak dotrzeć do domciu. Oczywiście spacer nie wchodził w grę - nie ta pora, nie ta pogoda, i w ogóle jakoś nie tak... Korzystając więc z obecności zatrzasku na drugim pedale zacząłem kręcić "jednonożie". Uciążliwe to było, niezbyt prędkie, i nie bardzo wygodne. Po jakimś czasie więc przypiąłem odpadniętego pedałka do drugiego buta, nasadziłem na kikutka ośki, i popedałowałem dalej. Z początku spadał co jakiś czas, ale po jakimś czasie wypracowałem metodę podciągania z dopychaniem, dzięki której udało się osiągnąć niemal normalne prędkości bez większych kłopotów :)

    I tak do domciu. Teraz trzeba będzie obejrzeć grata dokładniej. Co prawda metoda dojazdu sprawiła, że zasadniczy przełom przestał istnieć, jednak może znajdzie się jakiś karb, podcięcie, wyżłobienie itp., które mogłoby podpowiedzieć, dlaczego w ogóle doszło do takiej tragedii. No i będę musiał odkopać woreczek ze starymi częściami, i grzecznie przeprosić oryginalne pedałki. Bez zatrzasków, ale przynajmniej sprawne...

    P.S. Bonus dla kolegi


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Pontonowy kebab-grill techniczny

      d a n e    w y j a z d u 16.93 km 0.00 km teren 00:46 h Pr.śr.:22.08 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 2 maja 2009 | dodano: 02.05.2009

    Dzionek zapowiadał się sympatyczny. Na zaproszenie znajomych wybrałem się odwiedzić Ich włości w Pruszkowie. Tym chętniej i łatwiej, że długi weekend majowy, pogoda śliczna, a po przeprowadzce mam do Nich rzut kapciem dosłownie. I to niezbyt mocny :)

    Początek zgodnie z planem: na rowerku do WuKaDki Tworki; tam spotkanie z przyjezdnymi środkiem transportu tymże i odholowanie przez gospodarza na zbiórkę. Przyznam, że dojazd był fantastyczny: żadnych świateł, skrzyżowań prawie brak, samochodów tudzież... na dystansie 7,59 km średnia prędkość w okolicach 32 km/h :D

    Stamtąd, wraz z rowerową częścią towarzystwa, na obiad - kebab "w mieście":



    Przyznać muszę, choć doświadczenie w tej materii mam niewielkie, że w pełni wart swej opinii i sławy. Trzeba będzie odwiedzać go częściej! Znów powrót do chatki, krótka rozmowa, i zabieramy się do umówionej wycieczki. I wtedy się zaczęło...

    Okazało się, że oba rowerki gospodarzy, które miały wziąć udział w wyprawie, wymagają niezbyt poważnej, a jednak natychmiastowej interwencji technicznej. Wraz więc z kolegą przybyłym, korzystając z nieprzebranych bogactw narzędziowych gospodarza, zabraliśmy się do przecudnej zabawy:



    Ubaw był po pachy a robota paliła się w rękach! Dla takich dwóch to po prostu raj na ziemi! Z rozpędu zabraliśmy się za dwa inne rowerki, a piąty, gdyż dnia brakować zaczęło...



    ...zostawiliśmy sobie na następną wizytę :P W tym czasie gospodarz z gospodynią przygotowali wieczornego grilla. I to już była pełnia szczęścia. Również rowerowych "uży-szkodnikow", których wdzięczności gestom nie było końca :D



    Mógłbym tam zostać jeszcze długo, niestety szarość życia codziennego zmusiła nas do powrotu. Część miejscowej ekipy, w ramach rekompensaty za niedoszłą wycieczkę, odprowadziła mnie na rowerkach prawie do domciu.

    I takich dni poproszę jeszcze!

    P.S. Kaloryjów nie będzie, bo z premedytacją nie wziąłem czujniczka od liczniczka. I co z tego? I tak było fajnie :D