• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Styczeń, 2009

    Dystans całkowity:263.29 km (w terenie 14.50 km; 5.51%)
    Czas w ruchu:14:30
    Średnia prędkość:18.16 km/h
    Maks. tętno maksymalne:174 (90 %)
    Maks. tętno średnie:153 (79 %)
    Suma kalorii:4325 kcal
    Liczba aktywności:10
    Średnio na aktywność:26.33 km i 1h 27m
    Więcej statystyk

    Biało znów

      d a n e    w y j a z d u 20.09 km 0.00 km teren 00:59 h Pr.śr.:20.43 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-1.0 HR max:165 ( 85%) HR avg:143 ( 74%) Podjazdy: m Kalorie: 597 kcal Rower:De Flajt!
    Sobota, 31 stycznia 2009 | dodano: 31.01.2009

    Śnieżek spadł, jak miło :)

    Czy mówiłem już, że jestem stuknięty?

    Rano coś tam padało, ale było wyłącznie mokro. Za to jak wracałem - micha cieszyła mi się dookoła głowy! I to mimo uszu! Znów jest biało!

    A już myślałem o zmianie oponek na "letnie"...

    Ostatnio na szkoleniu widziałem fajne okulary ochronne firmy Uvex (robią też gogle narciarskie). Były zgrabne i wygodne, i nie tak potężne jak to co noszą miłośnicy "białego szaleństwa" (bez sensu ta nazwa, przecież narty na śniegu są normą, a nie szaleństwem; ja to co innego...), a co najważniejsze spokojnie mieszczące moje patrzałki. Muszę sobie sprawić coś takiego.



    Pierwsza Krytyczna A.D. '09

      d a n e    w y j a z d u 29.47 km 0.00 km teren 01:51 h Pr.śr.:15.93 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:0.0 HR max:174 ( 90%) HR avg:129 ( 67%) Podjazdy: m Kalorie: 958 kcal Rower:De Flajt!
    Piątek, 30 stycznia 2009 | dodano: 30.01.2009

    Dziś wypadła Krytyczna. Szczęśliwie w moim dniu wolnym od pracy, nie tak jak miesiąc temu. Rowerzystów było mniej więcej tylu, ilu w wakacje stawiało się na Nocnej - dokładnie 153. Deszcz ze śniegiem, temperatury w okolicach zera... to mogło odstraszyć co mniej zapalonych miłośników kółek bez spalin.

    Trasa była dość krótka, niecałe półtorej godziny. Tak małą Masę można było przepchnąć przez co mniejsze uliczki w centrum tej wiochy, co też oczywiście uczyniono. Jazda była płynna i względnie szybka, dyscyplina i kultura na wysokim poziomie. Szczególnie zdziwiony musiał być kierowca wozu straży pożarnej, który dzięki nam pokonał co najmniej trzy skrzyżowania w tempie nadświetlnym; zwolnić musiał dopiero mijając czoło masy, bo akurat dojechaliśmy do ronda...

    Oczywiście dojazd na Masę i powrót wykonałem w tempie "moim własnym", czyli mniej więcej jedną trzecią szybciej, niż autobusy :)

    Jutro praca. A że samochód nadal "szura pupą po ziemi", więc w grę znów wchodzi tylko i wyłącznie rowerek. I dobrze. Mnię to nie przeszkadza.


    Kategoria Masa Krytyczna

    Jak dobrze jest dokichać w oponki

      d a n e    w y j a z d u 20.33 km 0.00 km teren 00:52 h Pr.śr.:23.46 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-2.0 HR max:173 ( 90%) HR avg:153 ( 79%) Podjazdy: m Kalorie: 611 kcal Rower:De Flajt!
    Czwartek, 29 stycznia 2009 | dodano: 30.01.2009

    Rowerek hula jak złoto. No może z lekkimi brudami, hamulec nadal wydaje dziwne dźwięki, ale raz że "od wielkiego dzwonu", a dwa że cicho, więc sensacji robić nie będę.

    Ktoś mocno dociekliwy mógłby zechcieć porównać parametry dzisiejszej "wycieczki" do tych z dni 25 i 26 stycznia. Wszystkie trzy wyjazdy były niezwykle podobne - dojazd do pracy, w jedną stronę "wariant krótki", w drugą Poleczki, pogoda ładna, wiatru praktycznie brak... Więc czemu wtedy jechałem średnio niecałe 20 km/h, a dziś ponad 23? Nawet ilość kaloryjów, mimo mocniejszego deptania (nawet bardzo mocnego, magiczny procencik zanotował się na poziomie 35%) wyszła niższa, niż wcześniej. Jedyna w tym zasługa właśnie dodmuchania wiatru w oponki!

    Teraz, gdy już jestem właścicielem pompki z mierniczkiem, będę dbał o to, aby zawsze mieć właściwie nadmuchane :)

    P.S. Nie ma się czym chwalić, zawsze tak powinno być. Ale raz, że mierniczka wcześniej nie miałem, a dwa, że jazda z niskim ciśnieniem na obecnych, "zimowych" oponkach też miała swoje plusy. Tylko niekoniecznie na asfalcie...



    Pierwsza korekta normalnego zużycia

      d a n e    w y j a z d u 24.40 km 0.00 km teren 01:11 h Pr.śr.:20.62 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-3.0 HR max:172 ( 89%) HR avg:148 ( 77%) Podjazdy: m Kalorie: 768 kcal Rower:De Flajt!
    Środa, 28 stycznia 2009 | dodano: 29.01.2009

    Czyli wizyta w warsztacie celem kontroli i regulacji piasty tylnej.

    Wizyta odbyła się po pracy, a właściwie po szkoleniu. Przy okazji zabawy z piastą okazało się, że mam za mało powietrza w oponkach. I to mocno. Zdziwiło mnię to trochę, bo nie byłem w stanie swoimi rączkami dopompować więcej. Jak się okazało, wina to bardziej pompki, którą miałem, niż braku "pary" w łapkach.

    Mam więc nową pompkę. Taką zwykłą, ręczną, ale trochę większą i lepsiejszą, a do tego z mierniczkiem ciśnienia. Mierniczek wygląda na badziewny, ale testy w warsztacie wykazały, że mierzy jak najbardziej prawidłowo.

    I na dziś wystarczy. Jutro normalna praca. Znowu będzie śmiesznie...



    Z tylnem kółkiem kłopotów ciąg dalszy

      d a n e    w y j a z d u 20.51 km 0.00 km teren 01:02 h Pr.śr.:19.85 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:-2.0 HR max:159 ( 82%) HR avg:144 ( 75%) Podjazdy: m Kalorie: 679 kcal Rower:De Flajt!
    Poniedziałek, 26 stycznia 2009 | dodano: 28.01.2009

    Brat miał rację. Starszy brat zawsze ma rację.

    Przed wyjazdem do pracy dokręciłem kontry "konusów" (dziwne słowo) na tylnej osi. Luz "podpalcowy" zniknął, jednak w czasie jazdy dalej dało się go wyczuć.

    W pracy więc dobrałem się do tego nieco dokładniej, i dokręciłem również delikatnie (1/8 obrotu) jeden z "konusów". I okazało się, że, cholewcia, wyszło ciut za mocno... Większe opory, wyczuwalne "skoki", takie tam. A najgorsze jest to, że komplet narzędzi mam tylko jeden, i akurat teraz leży w samochodzie.


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Raz, dwa, raz, dwa... Próba bloga

      d a n e    w y j a z d u 20.66 km 0.00 km teren 01:04 h Pr.śr.:19.37 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:5.0 HR max:172 (%) HR avg:148 (%) Podjazdy: m Kalorie: 712 kcal Rower:De Flajt!
    Niedziela, 25 stycznia 2009 | dodano: 25.01.2009

    Wyjazd "roboczy", nieco tylko wymuszony awarią autka. Ale i tak pogoda była ładna, szkoda by było kisić się w tej blaszanej puszcze :)

    A tak w ogóle to jest to pierwszy wpis na "nowym" blogu. Zobaczymy więc, co się wklepać da, i jakie to przyniesie efekty.

    No, i wreszcie coś się zaczyna psuć. Choć właściwie chyba nie psuć, tylko zużywać. Tylna piasta mianowicie jakieś dziwne luzy nabyła nie wiadomo kiedy. Koło daje się delikatnie, paluszkami, przechylać o jakieś pół centymetra (mierzone "na oko" w okolicach opony). Efekt: dośc dziwne uczucie w zakrętach, jakby się kółko ślizgało. Chyba nie muszę opisywać, jak bardzo negatywny wpływ ma to na pewność prowadzenia. Jeśli nie będzie się za bardzo pogarszać, dojeżdżę tak do wiosny (do przeglądu "po zimie"), a jak będzie źle...


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    Wariacje okołozerowe

      d a n e    w y j a z d u 26.42 km 1.50 km teren 01:27 h Pr.śr.:18.22 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Niedziela, 11 stycznia 2009 | dodano: 12.01.2009

    Gleba, woda z solą i duuużo lodu - tak w skrócie wyglądała "wycieczka", czyli droga do i z pracy. No i zdechł mi akumulatorek :)

    Do pracy jadąc przemierzałem stoliczne chodniki przy temperaturce leciuchno dodatniej. śniegu jeszcze trochę było, choć mokry i oporny. Większość dróżek odśnieżonych zdążyła już wyschnąć. Jakież było moje zdziwienie, gry pod jednym z wiaduktów rowerek wziął i "zniknął"... spode mnie. Jak w tym dowcipie o żółwiach - "Panie, to był moment!". Jednak ten sam powód, dla którego zdarzyło się to tak szybko i niespodziewanie - "czarny lód", który tu akurat ze względu na kolor bruku był jasnoszary - sprawił, że sama gleba była praktycznie bezbolesna. Ciekawy wniosek z tego płynie: to nie sam upadek boli, tylko gwałtowne hamowanie na betonie...

    No ale przecież nie będę się szarpał na kolce z powodu jednej gleby :) Tym bardziej, że zima chyba poszła na chorobowe...

    Wracając już po nocy wszystko było na powrót zmrożone. To zadziwiające, jak wiele form może przyjąć pokrywa śnieżna po jednodniowym podtopieniu i zmrożeniu na wieczór, zależnie od tego, jak śnieg był "traktowany" wcześniej. To było niezłe wyzwanie techniczne. Pod koniec test zdały (ponownie) moje hamulczyki, w parze z oponkami zresztą, zatrzymując mnie pewnie i bezpiecznie przed wyrosłą znienacka przeszkodą drewnianą, która znikąd pojawiła się na mojej drodze by zająć praktycznie całą szerokość dość sporego chodnika.

    No i zdechł mi akumulatorek. W zasadzie to zdechły oba. Po tych pierwszych testach mogę powiedzieć, że jeden zestaw wystarcza na jakieś cztery do sześciu godzin. Mając w pamięci to, w jaki sposób całość działa teraz, mogę założyć, że po osiągnięciu sprawności, przy oszczędnych ustawieniach będę mógł korzystać z jednego "setu" przez właśnie około godzin sześć, co jest ilością na razie wystarczającą. Na wiosnę, gdy już światełko nie będzie aż tak żywotnie potrzebne, i nadejdzie pora na obmyślenie wersji nowej, pomyśli się też nad wydłużeniem tego czasu do jakichś godzin dziesięciu (na dwóch akumulatorach). I to będzie w zupełności wystarczające. Słowem - wszystko na dobrej drodze.

    ML: 903 kcal, 50%


    Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia

    W ramach rekompensaty...

      d a n e    w y j a z d u 26.17 km 0.00 km teren 01:29 h Pr.śr.:17.64 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Sobota, 10 stycznia 2009 | dodano: 10.01.2009

    W ramach rekompensaty...

    ... za nieobecność na Nocnej Masie, która odbędzie się dzisiaj, a na której być nie mogę. A szkoda, ostrzyłem sobie ząbki na nocne szaleństwa na śniegu już od dłuższego czasu. Zresztą śniegu też już tylko śladowe ilości...

    W drodze powrotnej zaczepił mnie zupełnie nie znany mi rowerzysta, przekazując informację o imprezie, która odbędzie się jutro w mojej okolicy. Szczegóły można znaleźć na tej stronce: www.polandbike.pl. Sprawa wygląda bardzo ciekawie. Ale znów nic z tego, a powód ten sam, co w przypadku Masy - jutro idę do pracy...

    Błąd! Nie idę, tylko jadę! Rowerkiem!!!

    ML: 1168 kcal, 60%. Coś te procenty wysokie, nie jechało się wcale tak łatwo... A no, i stuknęło 2,7 kkm.

    P.S. A tak się dba o rowerek zimą:



    Szkoda, że nie mieści się cały...



    Off-road Kabacki

      d a n e    w y j a z d u 52.43 km 13.00 km teren 03:14 h Pr.śr.:16.22 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Czwartek, 8 stycznia 2009 | dodano: 08.01.2009

    Off-road Kabacki

    Ładna pogoda była, no to wsiadłem i pojechałem. Znów było niesamowicie fajnie. W Lasku kilku narciarzy spacerowych, ze dwóch innych rowerzystów i trójka kijkarzy.

    Jazda po śniegu w leśnym wydaniu była o wiele łatwiejsza i przyjemniejsza, niż w mieście. Śnieg nie kleił się do opon, kółka się nie zapadały w zaspy, zero zmrożonych brył czy błota... Prawdę powiedziawszy, to, co spotykałem na alejkach "dla rowerów" było znacznie trudniejszym "terenem". Ale też miało swój urok :)

    Dwie fotki tuż przed wjazdem do Lasku:



    Już nie mogę się doczekać nocki w pracy. Jeszcze tylko 4 godzinki, i znów będzie wesoło :D

    Magiczny dzisiaj nie zamarzł, ale kilka razy zauważyłem, że znacznie zaniża wskazania. Wystarczyło trochę ruszyć czujniczkiem, a podskakiwały o 10 lub 20. Wynik więc jest mało wiarygodny (szczególnie, że dość niski), ale proszę bardzo: 1253 kcal, 50%. Jako że wpis podwójny, odnotowuję: jak dotąd 30,93 km z czego 11,5 w terenie, w czasie 1h 54'

    Betonowy teścik

    ...czyli jakby dodatek do jazdy próbnej 12 - przejazd na zimowych oponkach po suchym betonie.

    Pojechałem znów do pracy na rowerku. W drodze "do" warty odnotowania jest jeden dość stromy podjazd, który mimo pełnego ośnieżenia, niskiego biegu i zdrowego deptania nie spowodował poślizgu koła napędowego. Znaczy się wszystko jak należy.

    Wracając zaś wybrałem "wariant krótki", który tym się różni od "długiego" (poza długością), że chodniki są znacznie lepiej odśnieżone, i znacznie dłużej się stoi na światłach. Ten ostatni fakt niewiele zmienia, dobre odśnieżenie pozwoliło zaś sprawdzić zachowanie oponek na twardym gruncie. I co?

    I nic. Opory, których wzrostu się spodziewałem, są niemal na poziomie oponek gładkich. Kupa hałasu przy tym, ale mi to nie przeszkadza. No i fajnie amortyzują krawężniki... Udało się nawet rozbujać do ponad 40 km/h bez większych sensacji, jechało się nadal stabilnie i łatwo. Widać tu też wszystko w porządeczku.

    Dane tego odcinka: 21,5 km (1,5 w terenie), 1h 20', 877 kcal, 55%



    Kolejny "pierwszy raz". Jazda próbna 12

      d a n e    w y j a z d u 22.81 km 0.00 km teren 01:21 h Pr.śr.:16.90 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Poniedziałek, 5 stycznia 2009 | dodano: 06.01.2009

    Kolejny "pierwszy raz". Jazda próbna 12

    Pierwszy raz w tym roku. Pierwszy raz na lodzie, śniegu i lodzie. Pierwszy raz na nowych oponkach. Pierwszy raz coś się zepsuło.

    Nie chcąc iść w ślady drogowców, których opieszałość jest mi bardzo na rękę, zmieniłem w rowerku oponki. Nie do końca nowe, były na nim, gdy go kupowałem, jednak nie przejechały do tej pory ani metra - jeszcze w sklepie poprosiłem o wymianę na coś bardziej "szosowego". A oryginalne wylądowały na szafie. Ale nie zostały zapomniane. Czekały na taki właśnie dzień. Na Zimę.

    Oto one:



    Samej jazdy nie opiszę, nie potrafię znaleźć żadnych słów na to, co te demony uczyniły z jazdy po śniegu. Przyczepność, pewność, amortyzacja, i cała masa innych dziwnych pojęć to tylko niewielka namiastka. Emocji, jakie odczuwałem pokonując kolejne zwały zbrylonego i zmrożonego śniegu oddać nie jest w stanie nic. Tego trzeba spróbować. Ale też trzeba to lubić.

    A może być trochę nienormalnym? Temperatury dochodziły do -20 stopni. Woda w rurce od "wielbłorka" zamarzła po chyba dwóch minutach. Nie dał rady Magiczny Liczniczek. Dał się reanimować, ale dochodził do siebie całą następną dobę. Dziwnie też działo się z amorkiem. Blokadka zaczęła "popuszczać", a odblokowany nie "odbijał" tak jak powinien, tylko bardzo wolno...

    A to przecież był zwykły wyjazd do pracy :)

    Kaloriów, ze względu na wspomnianą awarię liczniczka, nie będzie. Kilometrów "w terenie" też nie ma, bo teoretycznie pod tym, po czym jechałem, był asfalt lub kostka brukowa. Ja ich tam nie widziałem. I nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że niektóre ścieżki rowerowe brałem "po trawce". W tym dziwnym mieście nie odśnieża się alejek rowerowych, nawet jeśli biegną razem z chodnikiem. Ot, "przykrość".


    Kategoria Jazda Próbna