• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Wpisy archiwalne w miesiącu

    Wrzesień, 2008

    Dystans całkowity:364.11 km (w terenie 17.70 km; 4.86%)
    Czas w ruchu:17:36
    Średnia prędkość:20.69 km/h
    Liczba aktywności:13
    Średnio na aktywność:28.01 km i 1h 21m
    Więcej statystyk

    Zero przyjemności, czysty sport

      d a n e    w y j a z d u 24.73 km 0.00 km teren 00:53 h Pr.śr.:28.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Środa, 10 września 2008 | dodano: 10.09.2008

    Zero przyjemności, czysty sport

    Plany były różne. Wczoraj wieczorem - że pojadę relaksacyjnie na północ. Rano - że trzasnę którąś ze standardowych tras w okolicach 40 km. W południe - że trasa będzie krótsza. A gdy już, w okolicach godziny 19, wreszcie mogłem wyjść, pomyślałem: "A pal to licho, jadę po rekord!"

    Na trasę rekordowego wyjazdu wybrałem Siekierki - Wał - ul. Romantyczna (bez zjeżdżania nad Wisłę) i spowrotem. Ostatecznie nie był to wybór najszczęśliwszy - po drodze przecina się 7 do 8 jezdni, z czego połowa ze światłami. Lepiej byłoby wybrać trasę do Konstancina. Nauczka na przyszłość. Wyposażenie, jak przystało na przejazd rekordowy, minimalne: plecak opróżniony ze wszystkiego oprócz dokumentów i jednego telefonu (tego lżejszego, a co), wody w butelce niecałe pół litra (i tak nie było kiedy pić), brak błotników, polarka i całej masy innych rzeczy, które przydatne bywają, ale konieczne nie są. Jedynym wyjątkiem były lampki - wziąłem wszystkie trzy. W końcu jazda w nocy...

    Długo rozwodzić się nie będę. Dystans, prędkość, czas - to wszystko w nagłówku. Do tego Magiczny naliczył: 1390 kcal, 40% (zadziwiająco dużo), max bpm 183, średnie 168. Starałem się utrzymywać tętno w zakresie 165-175 bpm, co przez większość czasu się udawało. Ostatecznie dojechałem do domu dużo mniej zmęczony, niż się spodziewałem. O wiele mniej, niż wczoraj. Zdecydowanie dystans był za krótki, ale na więcej niestety nie miałem czasu.

    Poprawka za trzy dni. Jeśli nic się nie pokiełbasi, trasa będzie wyglądać tak: dom - Romantyczna - Konstancin - dom. O ile się nie mylę, nieco ponad 40km. No i zobaczymy, co wtedy...

    P.S. Z tym brakiem przyjemności to żartowałem! Po powrocie "rogala" miałem takiego, że aż uszy cofnęły mi się na tył głowy :-)

    P.P.S. A jutro ma padać... Znów do pracy samochodem :-(



    "WOW", czyli jak to biją się kolejne rekordy

      d a n e    w y j a z d u 29.13 km 10.20 km teren 01:09 h Pr.śr.:25.33 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Wtorek, 9 września 2008 | dodano: 09.09.2008

    "WOW", czyli jak to biją się kolejne rekordy

    O, ludziska, co to była za jazda...

    Znów zdecydowanie zbyt wiele dni bez rowerka. Dziś wreszcie znów zgrały się wszystkie czynniki wymagane do wykonania wyjazdu. No to pojechałem. Po "bandzie"...

    Jechało się lepiej niż kiedykolwiek! Takiej jazdy, takiej przyjemności i takich wrażeń życzyłbym sobie i wszystkim innym na każdym jednym wyjeździe! Po prostu sama radość. Opory żadne, rower cichy, brak jakichkolwiek niedostatków regulacji, po prostu nic, co mogłoby mi przeszkadzać. Tylko ja, rower i droga...

    A droga wcale nie była dziś prosta i łatwa. Oczywiście znów "grany był" Lasek Kabacki, tym razem "na wyczucie" błądziłem sobie po alejkach w lesie. Alejki nie były dziś w najlepszym stanie: mokre, miękkie, czasem z kałużami, czasem z gałęziami itd. No cóż, kilka dni padało, i to całkiem nieźle.

    Ale i tak jechało się dobrze. Tym razem, choć raczej na skutek kilku dni wypoczynku niż kolejnych ingerencji w mechanikę pojazdu, utrzymywałem stale tętno w zakresie 160-170 bpm. Nie wiem, czy pamiętacie, ale nie tak dawno temu jazda w tym zakresie momentalnie mnie wykańczała. Dziś jednak... było tak przez większość czasu, w tym niemal nieprzerwanie właśnie w czasie jazdy po lesie.

    Z ciekawostek: zdarzyła mi się mała "niespodzianka". Omijając jedną z kałuż oraz dwóch rowerzystów jadących z przeciwnego kierunku jednocześnie wpadłem w dość poważny poślizg. Nie zdążyłem hamulców dotknąć, a czuję, że mnie tył spod tyłka gdzieś uciekł... no i chwila, moment, depnięcie w pedałka, który oczywiście nie pozwolił podeprzeć się nogą, bo jej nie puścił, i.... jadę dalej? No jak? Przecież powinienem leżeć i wyć! Byłem w szoku, takie zdziwko to mi się rzadko trafia...

    W drodze powrotnej (znów nie wiem jak, ale znalazłem się w Konstancinie) mijałem całą masę rowerzystów. Początkowo zacząłem podejrzewać, że omija mnie jakaś impreza, ale nie... Po prostu znowu wyszło słońce...

    Pora więc przejść do rekordów. Szanownych zebranych proszę uprzejmie o zwrócenie uwagi na średnią prędkość zamieszczoną w nagłówku tej wiadomości. Ładnie? Też się cieszę :-)

    Resztę powie wynik z Magicznego: 1723 kcal, 30% (!), tętno maks 183 i średnie 163 bpm. Przez długi czas po zatrzymaniu pod domem nie mogłem normalnie myśleć. A że wieczór był już chłodny, parowało ze mnie jak z beczki wrzątku na mrozie...



    Techniczny...

      d a n e    w y j a z d u 12.33 km 0.00 km teren 00:31 h Pr.śr.:23.86 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Poniedziałek, 1 września 2008 | dodano: 01.09.2008

    Techniczny...

    Dziś tylko przejazd techniczny na "rzucenie okiem" i przesmarowanie w serwisie. I co się okazało? Że flaczek w tylnej oponce jest nie tylko zauważalny, ale prawie tragiczny! Po uzupełnieniu tego braku, zanabyciu smarowidła do łańcuszka i przydługiej rozmowie z Panami Serwisantami (miłośnicy lotnictwa się znaleźli, cholewcia...) wróciłem do domciu.

    Ale co to był za powrót! "Trzydziestka" z licznika nie schodziła! Kurczę, jak to niewielkie zmiany potrafią wiele zmienić! Aż się nie mogłem nacieszyć! Szkoda, że pora późna, a droga powrotna taka krótka...

    ML: 700 kcal, 60%.

    P.S. Jutro mijają trzy miesiące od nabycia rowerka. Żadnych usterek, tylko obsługa bieżąca. To cieszy. Chyba trzeba będzie to jakoś uczcić...