Gość Niespodziewany, czyli Warsztat w Drodze
d a n e w y j a z d u
38.67 km
0.00 km teren
02:07 h
Pr.śr.:18.27 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Der Gustav
Znów na Bemowo; tą trasą co ostatnio, tyle że po drugiej stronie Wisły. Tam nie ma "wykopków", więc wyszło dużo szybciej. Po dojeździe na miejsce okazało się jednak, że... nigdzie dalej nie jadę. Przynajmniej bez poważnego ubrudzenia łapek. Powód? Proszę bardzo:
Ładny? Bydlę przeszedł przez dętkę na wylot, z jedną dużą i zgrabną dziurką op stronie opony, i całą masą malutkich "dziabnięć" po stronie felgi. Załatać, przynajmniej do stanu, w którym można było rozpocząć powrót, udało się dopiero za trzecim razem; zużywając wszystkie duze łatki z zestawu. Oczywiście gdyby nie Jos nie pojechałbym nigdzie - nie miałem ze sobą pompki, a kompresor lotniskowy nie miał końcówki do Presty :) Jos na szczęście mieszka niedaleko, poratował więc przejściówką. Spieszył się też (do baby), więc mi ją zostawił. Na szczęście.
W drodze powrotnej, w której zresztą trzy razy "zostałem zaobserwowany" przez moją Kasię - pokonującą ten sam dystans w sposób nieco bardziej "klasyczny" - "naprawka" niestety "się puściła". Sześć kilometrów od domu (odczyt z GPS). Połowę tej drogi musiałem przejść z rowerem na ramieniu w poszukiwaniu jakiejkolwiek stacji benzynowej, aby tam dokonać ponownej naprawy. Jak już wspominałem, na szczęście Jos zostawił mi przejściówkę...
Kolejne dwie łatki, kolejna naprawa, kolejna próba dojazdu do domu. Udana oczywiście, choć następnego dnia rano znów w kole powietrza nie było. Znów trzeba było zanabyć nowe dętki. I uzupełnić własny podróżny zestaw warsztatowy o przejściówkę. Człowiek uczy się całe życie.
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia