• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Dylemat alejkowy

      d a n e    w y j a z d u 13.95 km 0.00 km teren 00:45 h Pr.śr.:18.60 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Poniedziałek, 21 marca 2011 | dodano: 22.03.2011

    Tak sobie czasem jadę i myślę...

    W "Stolycy" wiele dróg jest dwujezdniowych, gdzie pasy ruchu w przeciwnych kierunkach oddzielone są "pasem zieleni". Często pasów w każdym kierunku jest więcej niż dwa (szczególnie wliczając dojazdówki), a po "zieleni" pocinają tramwaje. Ruch spory, ciężarówki niemal w centrum, dziesiątki samochodów nie tylko osobowych zastawiających wszystkie wolne fragmenty chodników. No i, już dla porządku, spora liczba pieszych.

    Alejek rowerowych jest nadal mało. Pojawiają się (w myśl jakiejś tam uchwały radnych) głównie przy remontowanych ulicach (nie wszystkich, niestety); czasem jakaś "samorzutnie" objawi się przy szerokim chodniku czy w "rewitalizowanym" parku. Często jednak nie łączą się w jednolity ciąg, zmieniają kierunki, kończą się w dziwnych miejscach, prowadzą w inną stronę, niż główny kierunek drogi. Są oczywiście chlubne wyjątki, ale nie dotyczy to nadal takiego Mokotowa na przykład. Wielu innych części miasta też.

    Jechałem sobie po takiej drodze. Ruch spory, ciasno - tuż po godzinach "szczytu". W głowie - jak zawsze - wyciąg najważniejszych artykułów PoRD, szczególnie dotyczących poruszania się rowerem. Jeden z nich mówi, że NIE WOLNO rowerzyście jechać po "asfalcie", jeśli równolegle do drogi, którą podąża, wytyczona jest alejka rowerowa. Słusznie czy nie - kłócić się nie należy. Tak stoi w przepisach i już.

    Gdzieś jeszcze natomiast napisane jest, że "nieznajomość przepisów prawa nie zwalnia z konieczności ich przestrzegania", a tym samym i odpowiedzialności za popełnienie wykroczeń - czy przestępstw nawet - przeciw temu prawu. W sumie słusznie poniekąd. I tu zaczyna się temat do przemyśleń.

    No więc jadę sobie. I myślę. Aż tu z zaskoczenia niemalże na kolejnym skrzyżowani (a konkretnie równolegle do przejścia dla pieszych ZA skrzyżowaniem, patrząc z kierunku mojego przybycia) alejka rowerowa przecina jezdnię. Wzdłuż chodnika po prawej stronie alejki dalej nie ma, ale po lewej - co udało mi się z trudem wypatrzeć z powodu nadmienianych już trudności - alejka się "rozdwaja". No to heja: na chodnik, zawrotka, czekanie na światłach, przejazd na druga stronę, a tu klops! Przy wjeździe na alejkę w interesującym mnie kierunku stoi znak "zakaz wjazdu" (znak B-2). Grzecznie więc (prawie) zjeżdżam na chodnik i obserwuję, czemu na alejce taki dziwoląg; ale sprawa się wyjaśnia szybko: po 50m alejka płynnie łączy się z jezdnią o ruchu przeciwnym, niż mój. Wracam więc na następnym skrzyżowaniu na "szosę". Po jakimś czasie sytuacja podobna: droga przecięta alejką, kontynuacja po lewej, zjeżdżam więc, ale alejka na kolejnej krzyżówce skręca całkowicie w lewo, więc wracam na asfalt.

    Z drugiej zaś strony, gdyby nie przejazdy rowerowe na asfalcie, nawet bym nie wiedział, że alejka rowerowa gdzieś tu jest. I prawdę powiedziawszy mogło tak być dość często - kilkukrotnie przyłapałem się na tym, że faktycznie alejka biegnie po lewej stronie drogi, którą jadę; ale zwykle udawało mi się dostrzec ten fakt "przypadkiem", gdy ruch akurat na chwilę zmalał i w ogóle było cokolwiek widać. Znaki oznaczające pojawianie się tej alejki (takie jak C-13), umieszczone zapewne po lewej stronie, trudno dostrzec. Nie muszę chyba dodawać, że po prawej brak oczywiście jakichkolwiek aluzji chociażby dotyczących istnienia owej alejki. Szczególnie na warszawskich drogach, gdzie rowerzysta musi uważać na własne zdrowie i życie częściej, niż dumać o możliwym przebiegu jego trasy, przeoczyć taką alejkę łatwo.

    Wyobraźmy sobie teraz, że jakiś "nadgorliwy" Pan Policjant mnie z tego tytułu zatrzymuje i próbuje ukarać. Czy w takiej sytuacji, korzystając wyłącznie z metod rzeczowej dyskusji z przytoczeniem konkretnych argumentów merytorycznych, zakładając Policjanta mniej lub bardziej "gorliwego", można by w ogóle myśleć o "wybronieniu się" przed mandatem?

    Nie to, żeby mnie już coś takiego spotkało, i - odpukać w pusty baniak - mam nadzieję, że zdarzy się to nieprędko lub wcale; ale tak czysto hipotetycznie?...




    komentarze
    Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nekzz
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]