A Bike is Reborn
d a n e w y j a z d u
16.06 km
1.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:16.06 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Der Gustav
I, przyznaję szczerze, najwyższy #*&%$ czas!
Nie jest prawdą, że rowerek "narodził się" dopiero teraz. Wszak już dwa (dość odległe w czasie) wyjazdy się na nim odbyły, z dość pozytywnym rezultatem zresztą. Pora jednak coś niecoś o samym pojeździe napisać, jako że brak mu było dotychczas właściwego przedstawienia.
Pojawienie się w otoczeniu Słonia nowego roweru, zwłaszcza w tym jakże trudnym finansowo okresie, wywołane było palącą (tak się przynajmniej wydawało) potrzebą wypełnienia pewnej znaczącej luki w dostępnych środkach transportu. Ubytek ten zaistniał w wyniku nie pierwszego już, trwałego uszkodzenia struktury poprzedniego roweru - Flajta - stanowiącego dla mnie podstawowy środek transportu i rozrywki w terenach innych, niż górski.
Rower narodził się poprzez "operację przeszczepu kręgosłupa": prawie wszystkie pozostałe komponenty pochodzą z poprzednika; o jednym jedynym wyjątku będzie za chwileczkę. Dodać należy, iż "przekładka" była doskonałą okazją sprawdzenia stanu tychże; wnioski również w dalszej części artykułu.
Teraz o tym, co się zmieniło, czyli "kręgosłup":
Korzenie tej konstrukcji, dla znających temat choć trochę, są dobrze znane. Wyroby producenta ramy, firmy GT Bicycles, znane i rozpoznawalne są przede wszystkim poprzez charakterystyczne rozwiązanie górnego węzła, tzw. "trzeciego trójkąta". Taka forma połączenia ma podnosić przede wszystkim sztywność całej konstrukcji; trudno jest mi określić, w jakim stopniu osiągnięto w tym względzie sukces. Mnie natomiast do tego wyboru przekonał inny nieco detal tego samego elementu, widoczny na zdjęciu poniżej:
Jak widać, to miejsce, które zawiodło w obu poprzednich wypadkach, tutaj wygląda zupełnie inaczej. Rura podsiodłowa nie jest dospawana "na styk" do górnej, lecz przechodzi przez nią "na wylot"; pozwala to zarówno zwiększyć powierzchnię łączenia, jak i równomiernie rozłożyć przeniesienie obciążeń pomiędzy tymi elementami. Dodatkową "atrakcją" jest fakt, że "rozcięcie" umożliwiające zaciśnięcie rury na sztycy nie znajduje się - jak w większości znanych mi konstrukcji - z tyłu, w miejscu największych nacisków przenoszonych przez sztycę, lecz z przodu, gdzie obciążenie jest praktycznie zerowe.
Nie wiem, czy to rozwiązanie na pewno będzie w stanie poradzić sobie ze wszystkim, czym ramę tą Słoń w niedługim czasie potraktuje; jeśli jednak zawiedzie, to wszystko inne też.
Geometrycznie rama jest niemal identyczna z poprzednią. Po złożeniu razem dolnych powierzchni główki i tylnych osi obu (już sam fakt, że się dało, zasługuje na odnotowanie), pozostałe kluczowe elementy - położenie osi supportu oraz wysokość i kąt nachylenia rury podsiodłowej - nie różniły się więcej niż 3 mm. Nie spodziewam się więc żadnych odczuwalnych różnic w "charakterze" nowego pojazdu, szczególnie że i ciężar całości wyszedł niemal dokładnie taki sam. Tutaj więc żadnych niespodzianek nie będzie.
To, co jednak było zaskoczeniem, i wymusiło zakup nowego komponentu, to wysokość główki ramy. Okazała się ona wyższa o dokładnie 15 mm od opisu sprzedawcy (zakup w sieci) oraz, identycznego z opisem, tego samego wymiaru we Flajcie. Jak wiadomo zaś, wymiar ten jest kluczowy przy doborze pewnych innych parametrów, szczególnie długości rury sterowej widelca. Już w poprzedniej ramie wystawał on niewiele - podkładki pod mostkiem miały ledwie 13 mm. Z prostej kalkulacji widać więc, że bez podjęcia odpowiednich kroków nie dałoby się (a ściślej - dałoby, ale z niebezpiecznie wysoko założonym mostkiem) wykorzystać dotychczasowego amortyzatora. Po pewnych kłopotliwych poszukiwaniach udało się jednak znaleźć rozwiązanie - łożyska sterowe, które znacznie mniej wystawały z główki ramy. W rezultacie tego jedyną - poza ramą - zmianą w nowym rowerze są "stery" firmy FSA, o wdzięcznej nazwie... i tu zagwozdka, bo jakiejś lotniczej, ale nie ma ich już w sprzedaży (poprzedni rocznik czy cuś...), więc nie mogę sprawdzić żeby sobie przypomnieć. W każdym radzie działają.
Samo przekładanie całej reszty było "czystą" przyjemnością. Trochę szmatką tu, trochę smaru tam... "warsztatowe igraszki" w sterylnej postaci. Największe przejścia miałem z doborem długości pancerzy linek, bo przecież z ramą nie było "wzorca", z którego można by ściągać. Po pierwszych wyjazdach okazało się, że odcinki przy samej kierownicy zostawiłem stanowczo zbyt długie, co nie dość że psuło efekt estetyczny i użytkowy, to jeszcze... utrudniało ruchy kierownicą! Na szczęście wszystko już wróciło na miejsce.
Wyjazdów rowerek odbył już trzy, we wszystkich spisując się względnie nieźle. Owszem, to i owo się jeszcze regulowało, ale na to nie ma rady. Żeby coś "dopieścić", trzeba to najpierw sprawdzić. Okazało się przy okazji, że tylna przerzutka - wysłużony już (6k km) LX - jest już tak pogięta i rozklepana, że nie pozwala korzystać z dwóch największych zębatek. Cała reszta jak na razie radzi sobie nieźle - nawet przednie Alivio, po którym nie spodziewałem się aż takiego przebiegu.
Z tą tylną przerzutką to też trochę kłopot. W sumie można wymienić, ale... w tym rowerze napęd jest nadal 8-rzędowy (kaseta również LX, ale wymieniana nie tak znowu dawno). W sumie można jeszcze nabyć takie, ale... no właśnie, wiecznie dostępne nie będą, szczególnie w grupach o "wyższej" wytrzymałości, czyli niezbędnych dla spokoju ducha wymagającego jednak Słonia. No ale przecież przejście na "9" nie jest takie proste - wymaga wymiany: piasty koła, kasety, przerzutki i manetki co najmniej; dobrze by było wymienić też łańcuch, a dalej drugą manetkę i przerzutkę. A na takie fanaberie pozwolić sobie na razie nie mogę.
I tyle by tego było. Sam wyjazd, poza tym, że w ogóle się odbył, niczym szczególnym się w historii nie zapisał. Ot, taki "spacer po mieście", żeby trochę rozruszać stare kości po nieprzyzwoicie długiej przerwie; sprawdzić dopasowanie ciuszków, czy aby po zimie nie zrobiły się tu i ówdzie przykuse; no i przede wszystkim odetchnąć świeżym rześkim powietrzem, póki jeszcze można - wiosna zdaje się galopować dziwnie prędko w tym roku, i ani się człowiek zorientuje, a znów będzie nieludzki upał...
Więcej ciekawostek z życia "ssaków wielkich" obiecuję następnym razem.
Kategoria Jazda Próbna, Warsztatowe Igraszki
komentarze