• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • A Bike is Reborn

      d a n e    w y j a z d u 16.06 km 1.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:16.06 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Der Gustav
    Sobota, 12 marca 2011 | dodano: 13.03.2011

    I, przyznaję szczerze, najwyższy #*&%$ czas!

    Nie jest prawdą, że rowerek "narodził się" dopiero teraz. Wszak już dwa (dość odległe w czasie) wyjazdy się na nim odbyły, z dość pozytywnym rezultatem zresztą. Pora jednak coś niecoś o samym pojeździe napisać, jako że brak mu było dotychczas właściwego przedstawienia.

    Pojawienie się w otoczeniu Słonia nowego roweru, zwłaszcza w tym jakże trudnym finansowo okresie, wywołane było palącą (tak się przynajmniej wydawało) potrzebą wypełnienia pewnej znaczącej luki w dostępnych środkach transportu. Ubytek ten zaistniał w wyniku nie pierwszego już, trwałego uszkodzenia struktury poprzedniego roweru - Flajta - stanowiącego dla mnie podstawowy środek transportu i rozrywki w terenach innych, niż górski.

    Rower narodził się poprzez "operację przeszczepu kręgosłupa": prawie wszystkie pozostałe komponenty pochodzą z poprzednika; o jednym jedynym wyjątku będzie za chwileczkę. Dodać należy, iż "przekładka" była doskonałą okazją sprawdzenia stanu tychże; wnioski również w dalszej części artykułu.

    Teraz o tym, co się zmieniło, czyli "kręgosłup":



    Korzenie tej konstrukcji, dla znających temat choć trochę, są dobrze znane. Wyroby producenta ramy, firmy GT Bicycles, znane i rozpoznawalne są przede wszystkim poprzez charakterystyczne rozwiązanie górnego węzła, tzw. "trzeciego trójkąta". Taka forma połączenia ma podnosić przede wszystkim sztywność całej konstrukcji; trudno jest mi określić, w jakim stopniu osiągnięto w tym względzie sukces. Mnie natomiast do tego wyboru przekonał inny nieco detal tego samego elementu, widoczny na zdjęciu poniżej:



    Jak widać, to miejsce, które zawiodło w obu poprzednich wypadkach, tutaj wygląda zupełnie inaczej. Rura podsiodłowa nie jest dospawana "na styk" do górnej, lecz przechodzi przez nią "na wylot"; pozwala to zarówno zwiększyć powierzchnię łączenia, jak i równomiernie rozłożyć przeniesienie obciążeń pomiędzy tymi elementami. Dodatkową "atrakcją" jest fakt, że "rozcięcie" umożliwiające zaciśnięcie rury na sztycy nie znajduje się - jak w większości znanych mi konstrukcji - z tyłu, w miejscu największych nacisków przenoszonych przez sztycę, lecz z przodu, gdzie obciążenie jest praktycznie zerowe.

    Nie wiem, czy to rozwiązanie na pewno będzie w stanie poradzić sobie ze wszystkim, czym ramę tą Słoń w niedługim czasie potraktuje; jeśli jednak zawiedzie, to wszystko inne też.

    Geometrycznie rama jest niemal identyczna z poprzednią. Po złożeniu razem dolnych powierzchni główki i tylnych osi obu (już sam fakt, że się dało, zasługuje na odnotowanie), pozostałe kluczowe elementy - położenie osi supportu oraz wysokość i kąt nachylenia rury podsiodłowej - nie różniły się więcej niż 3 mm. Nie spodziewam się więc żadnych odczuwalnych różnic w "charakterze" nowego pojazdu, szczególnie że i ciężar całości wyszedł niemal dokładnie taki sam. Tutaj więc żadnych niespodzianek nie będzie.

    To, co jednak było zaskoczeniem, i wymusiło zakup nowego komponentu, to wysokość główki ramy. Okazała się ona wyższa o dokładnie 15 mm od opisu sprzedawcy (zakup w sieci) oraz, identycznego z opisem, tego samego wymiaru we Flajcie. Jak wiadomo zaś, wymiar ten jest kluczowy przy doborze pewnych innych parametrów, szczególnie długości rury sterowej widelca. Już w poprzedniej ramie wystawał on niewiele - podkładki pod mostkiem miały ledwie 13 mm. Z prostej kalkulacji widać więc, że bez podjęcia odpowiednich kroków nie dałoby się (a ściślej - dałoby, ale z niebezpiecznie wysoko założonym mostkiem) wykorzystać dotychczasowego amortyzatora. Po pewnych kłopotliwych poszukiwaniach udało się jednak znaleźć rozwiązanie - łożyska sterowe, które znacznie mniej wystawały z główki ramy. W rezultacie tego jedyną - poza ramą - zmianą w nowym rowerze są "stery" firmy FSA, o wdzięcznej nazwie... i tu zagwozdka, bo jakiejś lotniczej, ale nie ma ich już w sprzedaży (poprzedni rocznik czy cuś...), więc nie mogę sprawdzić żeby sobie przypomnieć. W każdym radzie działają.

    Samo przekładanie całej reszty było "czystą" przyjemnością. Trochę szmatką tu, trochę smaru tam... "warsztatowe igraszki" w sterylnej postaci. Największe przejścia miałem z doborem długości pancerzy linek, bo przecież z ramą nie było "wzorca", z którego można by ściągać. Po pierwszych wyjazdach okazało się, że odcinki przy samej kierownicy zostawiłem stanowczo zbyt długie, co nie dość że psuło efekt estetyczny i użytkowy, to jeszcze... utrudniało ruchy kierownicą! Na szczęście wszystko już wróciło na miejsce.

    Wyjazdów rowerek odbył już trzy, we wszystkich spisując się względnie nieźle. Owszem, to i owo się jeszcze regulowało, ale na to nie ma rady. Żeby coś "dopieścić", trzeba to najpierw sprawdzić. Okazało się przy okazji, że tylna przerzutka - wysłużony już (6k km) LX - jest już tak pogięta i rozklepana, że nie pozwala korzystać z dwóch największych zębatek. Cała reszta jak na razie radzi sobie nieźle - nawet przednie Alivio, po którym nie spodziewałem się aż takiego przebiegu.

    Z tą tylną przerzutką to też trochę kłopot. W sumie można wymienić, ale... w tym rowerze napęd jest nadal 8-rzędowy (kaseta również LX, ale wymieniana nie tak znowu dawno). W sumie można jeszcze nabyć takie, ale... no właśnie, wiecznie dostępne nie będą, szczególnie w grupach o "wyższej" wytrzymałości, czyli niezbędnych dla spokoju ducha wymagającego jednak Słonia. No ale przecież przejście na "9" nie jest takie proste - wymaga wymiany: piasty koła, kasety, przerzutki i manetki co najmniej; dobrze by było wymienić też łańcuch, a dalej drugą manetkę i przerzutkę. A na takie fanaberie pozwolić sobie na razie nie mogę.

    I tyle by tego było. Sam wyjazd, poza tym, że w ogóle się odbył, niczym szczególnym się w historii nie zapisał. Ot, taki "spacer po mieście", żeby trochę rozruszać stare kości po nieprzyzwoicie długiej przerwie; sprawdzić dopasowanie ciuszków, czy aby po zimie nie zrobiły się tu i ówdzie przykuse; no i przede wszystkim odetchnąć świeżym rześkim powietrzem, póki jeszcze można - wiosna zdaje się galopować dziwnie prędko w tym roku, i ani się człowiek zorientuje, a znów będzie nieludzki upał...

    Więcej ciekawostek z życia "ssaków wielkich" obiecuję następnym razem.


    Kategoria Jazda Próbna, Warsztatowe Igraszki


    komentarze
    Krushon
    | 09:05 poniedziałek, 14 marca 2011 | linkuj Na pewno?

    W sumie i tak przerzutka jest do wymiany, ale wykluczenie piasty to już sporo... No ale przecież jeśli przerzutka od napędu 9-rzędowego może współpracować z "8", to wystarczy "zacząć" od niej właśnie. A potem będzie już "z górki"... :)
    Tomek | 02:54 poniedziałek, 14 marca 2011 | linkuj Wymiana 8 na 9 nie wymaga nowej piasty ani przerzutki, tylko kaseta, łańcuch i manetka
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzete
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]