Oblot po przeglądzie
d a n e w y j a z d u
30.27 km
5.70 km teren
01:26 h
Pr.śr.:21.12 km/h
Pr.max:34.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Doczyściłem Flajta. Nie było z tym dużo roboty, ale i czas nie rozpieszczał nadmiarem.
Przede wszystkim rozebrałem główne komponenty (koła, siodełko, łańcuch, korby i support), aby dało się to porządnie umyć w wannie. Bardziej rozbierać nie było potrzeby - tym razem aura na trasie maratonu nas oszczędziła. Oczywiście starannie przemyłem napęd, łącznie z odtłuszczaniem i ponownym smarowaniem; reszta jednak obyła się o wodzie i szmacie. Z części nie zdjętych z roweru szczególnie potraktowałem tylko zadnią przerzutkę - szkoda by było rolkami zawalonymi starym smarem upaćkać czyściutki łańcuch.
Wybrałem się na północ, na Bemowo, do Kasiowej pracy. Na kawkę. Przyjemnie było znów odwiedzić normalne lotnisko. Na czas pogaduszek rowerek postawiłem pod ścianą, ale za to w zacnym towarzystwie:
Dalej pojechałem wokół lotniska, przez lasy, poszukując wygodnej drogi z "łosiowego miejsca spotkań" (do którego jakoś regularnie nie udaje mi się trafić) na południe. A w zasadzie drogi odwrotnej, ale w ten sposób szuka się łatwiej :) I znów trochę porypałem, końcówkę leśnej drogi zaliczając ścieżką wzdłuż jakichś torów. Znaczy "ścieżką" raczej, bo choć na pewno tam była, to chyba nie pamiętała już żadnego roweru. A i pieszych nieszczególnie.
Reszta to już asfalty, prawie dokładnie na południe - z niewielkim błądzeniem po "starym" Ursusie - do domku. Oblot się udał, wszystko gra jak należy. Na dziś wystarczy.
Kategoria Warsztatowe Igraszki