Kapeć z efektem
d a n e w y j a z d u
15.90 km
10.40 km teren
01:16 h
Pr.śr.:12.55 km/h
Pr.max:28.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Da Bull!
Nareszcie!
Skończyłem grzebać przy "Byku". Nowa przednia nóżka, nowe pedałki, "nowe" hamulce i nowe linki do przerzutek. I zupełnie nowe ustawienie przerzutki przedniej. Tyle nowości na raz - trzeba przetestować. Ostrożnie, bez przesady, ale jednak w terenie.
Na niedzielę byłem umówiony z Jośkiem na wypad w Kampinos. Pogoda jednak postanowiła sprawić nam figla, i w długim ciągu dni wietrznych i deszczowych wyjątek uczyniła w... sobotę. Zupełnie niespodziewanie również dowiedziałem się iż w sobotę TKKF "Chomiczówka" organizowało XI BIELAŃSKI RAJD ROWEROWY DO PUSZCZY KAMPINOSKIEJ. Impreza z pogranicza rodzinnej i sportowo-turystycznej. Niezła okazja - raczej spokojne tempo, a jednak trochę wertepów i innych takich.
W czasie tego wyjazdu udało się przetestować prawie wszystko. Hamulce tną jak brzytwy. Przerzutki pracują cicho i pewnie. Po pedałkach nie spodziewałem się niczego innego, niby nowe, ale takie same, jak zawsze (Crank Brothers Eggbeater). Za to nóżka przednia... Miód, malina. Nawet ułamka swych możliwości nie użyła. Nawet nie doszła do takiego zakresu, w którym mógłbym sprawdzić regulację. Kamienie, bruk, dziurawe drogi - to wszystko łykała bez zająknięcia. Po prostu cudo. Nie mogę się doczekać, aż nadarzy się okazja sprawdzić ją tam, gdzie jej miejsce - w górach.
Ale... niestety zdarzyła się też przykrość. Gdzieś na zielonym szlaku, wiodącym północną granicą Kampinosu, tylne koło... po prostu wybuchło. Oponka znaczy, wraz z dętką. Wyszło na to, że pękł oplot bocznej ścianki, przełamany jakiś czas temu na skutek dawniejszego jeżdżenia ze zbyt niskim ciśnieniem. Przykrości trzy: po pierwsze, poszukiwanie cywilizacji (5km do najbliższej) z buta; po drugie koniec wyjazdu, a więc i marzeń o kiełbaskach zapowiedzianych przez organizatorów oraz udziału w losowaniu nagród (jakiekolwiek by one nie były); po trzecie zaś - i najgorsze - komary. Tabuny całe, rzucające się na wszystko i wszystkich, którzy niebacznie zwolnili poniżej prędkości ich lotu. Trzeba było wiać, i to szybko!
Dotarłem po godzinie do krajowej "siódemki". Po następnej zgarnął mnie wydzwoniony kolega. Po jeszcze kolejnej byłem już w domu. A teraz pora pogłówkować, co z tym feralnym kółeczkiem zrobić. Dętka to pikuś, mam zapasową. Ale opona?...
Taka fajna była, cudowna i w ogóle, a teraz jej nie ma. A Waypoint już za tydzień...
Kategoria Jazda Próbna, Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia