Skleroza nie boli, ale swoje robi
d a n e w y j a z d u
52.23 km
0.00 km teren
02:31 h
Pr.śr.:20.75 km/h
Pr.max:44.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Przez cały tydzień grzebałem w rowerkach. Pogody i tak nie było.
Byk uzyskał nową przednią nóżkę. Ładną taką, "hardkorową". I hamulce, wcześniej jeżdżące na rowerku Wielkiego brata, teraz będą usiłowały zatrzymać mnie. Zobaczymy. Poza nieco zbyt krótkim przewodem hamulca tylnego brak większych trudności.
Z Flajtem było gorzej. Miał otrzymać nowy support, wraz z korbami i zębatkami. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to że stary się uparł i nie chciał wyleźć. Długo musiałem go przekonywać. Ostatecznie się poddał. W sumie nawet nie był taki zły, jakieś fajne łożyska w nim są, i w ogóle... Jak się już doczyści to pomyślę, co z nim zrobić. Szkoda by było zmarnować.
Ale największe jazdy były z ustawianiem przerzutki. Nowe zębatki, zwłaszcza największa, są nieco większe niż stare. I bardzo dobrze, zdecydowanie zbyt często jeździłem na najszybszych przełożeniach. Trzeba więc było nieco przesunąć przerzutkę w górę, aby nie ocierała o zęby. Później się okazało, że mimo wrzucania łańcucha na największy tryb, klatka przerzutki nadal o niego ociera. Wiele sztuczek próbowałem zastosować, ostatecznie jednak pomogło... wyprostowanie dość dawno temu wygiętej klatki :) Teraz powinno być super.
Okazja do przetestowania nadarzyła się bardzo szybko - w trzy kwadranse po zakończeniu prac wyjechałem na Nocną Masę Krytyczną. Z tego całego wrażenia i pośpiechu nie wziąłem ze sobą... narzędzi. I później przyszło mi odpokutować...
Pierwsze wrażenia fantastyczne. Korby, choć 5mm krótsze od poprzednich, kręcą wspaniale. Łożyska pracują doskonale płynnie. Zębatki szybko i pewnie zbierają i oddają łańcuch przy zmianie przełożeń. No bajka po prostu. I te prędkości! Na największym trybie z przodu mniej więcej 4-5km/h więcej, niż na starym zestawie. O to właśnie się rozchodziło.
Ale oczywiście brak narządów musiał mnie pokarać. Po mniej więcej 10km odkręciła się śruba mocująca lewą korbę, a w tym systemie również oś i prawą wewnątrz supportu. Na szczęście ludzików było sporo, odpowiedni klucz się znalazł. Ale głupio było... Po następnych dziesięciu, sporym kawałku grzania pod trzy dychy i ostrym podjeździe przy lasku Kabackim znów dla pewności ją dokręciłem (była lekko luźna), a po dojechaniu KEN'em i starymi ścieżkami moich dojazdów do pracy w okolice metra Wilanowska odłączyłem się w stronę domciu. Masa miała jeszcze kawał w planach, ale już nie chciałem nadużywać uprzejmości, ani też ryzykować zgubienia tej jednej, dość specyficznej śrubki.
Do domciu dojechałem bez przebojów koło trzeciej nad ranem. Śrubka sprawdzona narządem siedzi mocno; raczej nie powinna już sprawiać problemów. Za oknem zaczęło się powoli rozjaśniać. Dni coraz dłuższe...
Kategoria Masa Krytyczna, Warsztatowe Igraszki, Jazda Próbna