Wielki Brat z Ameryki
d a n e w y j a z d u
17.45 km
0.00 km teren
00:57 h
Pr.śr.:18.37 km/h
Pr.max:46.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Brat przyleciał.
Choć wpadł tylko na moment - nawet nie "po ogień", bo nie zdążyłbym rozpalić - nie wypadało się nie przywitać. Nie widziałem go przecież cały rok. Tym bardziej, że przywiózł prezenty :)
Zabawa zaczęła się już na początku, na długo zanim jeszcze Wielki Biały Ptak Zza Oceanu zdążył posadzić swe pupsko na płycie warszawskiego Okęcia. Konkretnie dziesięć godzin wcześniej.
Teraz nowoczesne technologie, przekaz informacji na żywo, dostęp do takich obszarów wiedzy, o jakich filozofom nawet się nie śniło. Poprzedniego wieczora spać poszedłem dopiero gdy upewniłem się, że gnający przez całe Stany front burzowy nie przeszkodził bratu udać się w podróż przez Atlantyk mniej więcej o czasie. Gdy wyłączałem komputer, Wielki Ptak nabierał cierpliwie wysokości ponad Krainą Wielkich Jezior.
Gdy się budziłem, uprzejma ta ptaszyna nadal na wysokości przelotowej mijała właśnie Wyspy Brytyjskie. Czasu więc było sporo. Spokojnie przystąpiłem do zwykłych codziennych czynności, gdy - Brat Wielki podziwiał już panoramę Wielkopolski - zadzwonił do mnie Brat Mniejszy z przypomnieniem, że zamiast siedzieć przy kompie powinienem gnać na lotnisko. Jakiś czas później z kolei zadzwonił do mnie marudnik, który również Brata wyczekiwał, z pytaniem, dlaczego jeszcze mnie na lotnisku nie ma. Brata samolot rozpoczynał wektorowanie do podejścia. Ja spokojnie wcinałem śniadanie :)
Niedługo jednak po tym wsiadłem na rowerek i pognałem we właściwym kierunku. Z wyliczeń wynikało (bo już oczywiście nie śledziłem "na żywo" postępów podróży) iż Ptaszyna powinna właśnie zdzierać gumę z opon o asfalt pasa startowego. Pod wejściem do Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina zjawiłem się niemal dokładnie w chwili, gdy Wielki Brat z miaużonką, teściem - który od razu porwał ich na południe - i marudnikiem opuszczali gościnne wnętrza Terminala drugiego. To się nazywa wyczucie :D
W czasie jazdy "do" wyprzedziłem delikatną mżaweczkę. W czasie powrotu mżaweczka już na mnie czekała. Trochę się zmokło...
Ale warto było. Teraz znów zakopię się we warstacie. Prezenty od Wielkiego Brata zawsze są takie fajne...