Wielkie podsumowanie z autobusem w tle
d a n e w y j a z d u
61.17 km
0.00 km teren
03:54 h
Pr.śr.:15.68 km/h
Pr.max:41.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Podsumowaniem bardzo udanego miesiąca była Warszawska Masa Krytyczna, która tym razem wypadła w ostatni dzień tegoż.
Było nas w sumie dość sporo, choć spodziewano się więcej. Jechało się dość przyjemnie, choć nie brakło kilku postojów. Raz wyprzedzała nas karetka. Raz przepuściliśmy tramwaj. Parę razy jacyś nadpobudliwi i zniecierpliwieni piesi, ryzykując życie własne i mienie rowerzystów, przecinali peleton Masy na przejściach dla pieszych. Samochodom się nie udało - duży plus dla zabezpieczenia.
Ktoś, gdzieś, zrobił mi nawet zdjęcie :)
W sumie naprawdę rześki dystans. Przy bardzo miłej pogodzie. Pod koniec coś się pochmurzyło, coś pobłyskało... i tyle. Wracało się szybko.
Jeden autobus próbował mnie wyprzedzić. Nie wyszło mu. Wiem, że tak się nie robi, ale, do jasnej ciasnej anielki, drzaźnią mnie tacy niecierpliwi, co to jadą ledwie dychę więcej ode mnie, a biorą się za wyprzedzanie sto metrów przed skrzyżowaniem. Na którym i tak zwolnią prawie do zera. A potem jeszcze za tym skrzyżowaniem mają przystanek. I zatarasują całą drogę. Byle szybciej, byle wyprzedzić, byle zyskać 5 sekund. Nieważne że innym zmarnuje minutę, zmusi do hamowania i ruszania (siłą własnych mięśni, a nie śmierdzielem na ropę!), wywoła sytuację niebezpieczną i zagrozi życiu piętnastu pasażerów. Przecież to najwyższe osiągnięcie wyprzedzić rowerzystę...
Wtedy właśnie wykręciłem maksa. I się z tego bardzo cieszę. Zanim facet zdążył skręcić na tym skrzyżowaniu, zrobić swoje na przystanku i ruszyć w dalszą drogę, ja już byłem jakieś pięć skrzyżowań i dwa kolejne przystanki dalej.
P.S. A tak w ogóle to jeszcze przed Masą pojechałem do sklepu "iX". Spotkałem też po drodze Jośka, zupełnie przypadkiem. I takie tam, różnie, miastowe sprawy...
Kategoria Masa Krytyczna