Pożegnanie Pienin
d a n e w y j a z d u
17.20 km
9.40 km teren
01:33 h
Pr.śr.:11.10 km/h
Pr.max:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Da Bull!
I Gorców, oczywiście, gdyby ktoś miał wątpliwości.
Ostatniego dnia wybraliśmy się na spokojną wycieczkę po łagodniejszych górkach. Dzień wcześniej, w ramach przerwy, wypoczynku i towarzyszenia przewodniczce, te same trasy przemierzaliśmy na piechotkę. Teraz, na rowerkach, spokojnie pedałowaliśmy po grzbiecie górek na południe od Szczawnicy, wzdłuż granicy Polsko - Słowackiej.
Do samej Szczawnicy podjechaliśmy samochodem. Już jakiś czas temu odkryliśmy, że to dobry sposób na poszerzenie zasięgu naszych wypraw. Jakbyśmy Amerykę odkrywali...
Sobota, pogoda piękna, sporo więc turystów. Ale na rowerkach tylko my. Prędkości żadne, podziwiamy widoki. Po drodze jakaś szopka, w której baca handluje oryginalnym, certyfikowanym Oscypkiem.
Spokojne zjazdy, długie, ale nie zabójczo strome podjazdy. Sporo łąk i pastwisk zwiększa walory widokowe trasy. Turyści, zwłaszcza dziewczęta, reagowali dziwnymi uśmiechami na nasz widok.
Po jakimś czasie zostało już tylko "w dół". Nauczeni doświadczeniem obniżamy siodełka, i nieco na przełaj, drogą wyraźnie widoczną, choć nieobecną na mapie, omijamy jednego całkowicie nieprzejezdnego garba i wracamy na szlak jakieś sto metrów niżej. Klasyczny singletrail, tylko turystów trzeba omijać po polu, bo to oni maja tu pierwszeństwo. Ubaw po pachi :)
Krótka przerwa przy szałasie komercyjnym, kilka fotek, i zjazd do wozu. Jośkowi jeszcze mało, wiec wraca do domu szczytami (fajnie ma), ja odprowadzam samochodzik. Dziwne uczucie jechać z tylko jednym rowerkiem na wieszaku...
Pora kończyć tę piękną wycieczkę. Jutro jeszcze krótki wyskok do Liberatora...
...a potem już tylko do domu.
Nie mówię: "żegnajcie, góry". Na pewno tu wrócę, i to już niedługo. Ale wyjeżdżać z tak pięknych miejsc zawsze jest trochę żal...