Ponownie na chodzie
d a n e w y j a z d u
13.71 km
0.00 km teren
00:36 h
Pr.śr.:22.85 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:De Flajt!
Nareszcie!
Rowerek złożony. Pogoda nadal kapryśna, ale prognozy na wieczorny wyjazd i poranny powrót raczej pomyślne. Nie ma więc sensu przedłużać przerwy w jeżdżeniu.
Wskakuję więc na rowerek, i od razu szok: jejku, jak to wszystko gładko chodzi! Łańcuch nie hałasuje, przełożenia zmieniają się płynnie, cicho i szybko... Hamulce trochę słabe, ale to podobno normalne. Nawet amorek jakoś lepiej pracuje :)
Tak byłem ucieszony, że narastający luz lewej korby nie od razu zwrócił moją uwagę. Gdy po kilku kilometrach zsiadłem z rowerka obejrzeć, co się dzieje, doznałem kolejnego wstrząsu. Luźna śruba mocująca korbę! Traumatyczne doświadczenia, niczym okrutny demon z przeszłości, od razu wyłoniły się z czeluści mej pamięci. Tak, przechodziłem już przez to. W poprzednim rowerku, dobrych kilka lat wcześniej. Wtedy, nieważne jak mocno się ową śrubę dokręciło, jakich innych czarów się dokonywało, zawsze po najwyżej kilkunastu minutach znów była luźna. A tym razem nawet nie wziąłem ze sobą narzędzi...
Przystając więc co kawałek, aby paluszkiem śrubkę dokręcić, doczłapałem się do pracy. Tu już możliwości większe - znalazł się komplecik odpowiednich kluczy, więc i śrubka wróciła do właściwego stanu. Po dwunastu godzinach, pełen nadziei, że problem został rozwiązany, wracałem więc do domu. Nic złego się nie działo. Założyłem więc, że to już koniec złych przeżyć, i, niemal wniebowzięty, beztrosko zostawiłem rowerek samemu sobie. Jednak już kolejny wyjazd brutalnie sprowadził mnie na ziemię...
Kategoria Wypadki, Usterki, inne Zdarzenia