• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • "WOW", czyli jak to biją się kolejne rekordy

      d a n e    w y j a z d u 29.13 km 10.20 km teren 01:09 h Pr.śr.:25.33 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Wtorek, 9 września 2008 | dodano: 09.09.2008

    "WOW", czyli jak to biją się kolejne rekordy

    O, ludziska, co to była za jazda...

    Znów zdecydowanie zbyt wiele dni bez rowerka. Dziś wreszcie znów zgrały się wszystkie czynniki wymagane do wykonania wyjazdu. No to pojechałem. Po "bandzie"...

    Jechało się lepiej niż kiedykolwiek! Takiej jazdy, takiej przyjemności i takich wrażeń życzyłbym sobie i wszystkim innym na każdym jednym wyjeździe! Po prostu sama radość. Opory żadne, rower cichy, brak jakichkolwiek niedostatków regulacji, po prostu nic, co mogłoby mi przeszkadzać. Tylko ja, rower i droga...

    A droga wcale nie była dziś prosta i łatwa. Oczywiście znów "grany był" Lasek Kabacki, tym razem "na wyczucie" błądziłem sobie po alejkach w lesie. Alejki nie były dziś w najlepszym stanie: mokre, miękkie, czasem z kałużami, czasem z gałęziami itd. No cóż, kilka dni padało, i to całkiem nieźle.

    Ale i tak jechało się dobrze. Tym razem, choć raczej na skutek kilku dni wypoczynku niż kolejnych ingerencji w mechanikę pojazdu, utrzymywałem stale tętno w zakresie 160-170 bpm. Nie wiem, czy pamiętacie, ale nie tak dawno temu jazda w tym zakresie momentalnie mnie wykańczała. Dziś jednak... było tak przez większość czasu, w tym niemal nieprzerwanie właśnie w czasie jazdy po lesie.

    Z ciekawostek: zdarzyła mi się mała "niespodzianka". Omijając jedną z kałuż oraz dwóch rowerzystów jadących z przeciwnego kierunku jednocześnie wpadłem w dość poważny poślizg. Nie zdążyłem hamulców dotknąć, a czuję, że mnie tył spod tyłka gdzieś uciekł... no i chwila, moment, depnięcie w pedałka, który oczywiście nie pozwolił podeprzeć się nogą, bo jej nie puścił, i.... jadę dalej? No jak? Przecież powinienem leżeć i wyć! Byłem w szoku, takie zdziwko to mi się rzadko trafia...

    W drodze powrotnej (znów nie wiem jak, ale znalazłem się w Konstancinie) mijałem całą masę rowerzystów. Początkowo zacząłem podejrzewać, że omija mnie jakaś impreza, ale nie... Po prostu znowu wyszło słońce...

    Pora więc przejść do rekordów. Szanownych zebranych proszę uprzejmie o zwrócenie uwagi na średnią prędkość zamieszczoną w nagłówku tej wiadomości. Ładnie? Też się cieszę :-)

    Resztę powie wynik z Magicznego: 1723 kcal, 30% (!), tętno maks 183 i średnie 163 bpm. Przez długi czas po zatrzymaniu pod domem nie mogłem normalnie myśleć. A że wieczór był już chłodny, parowało ze mnie jak z beczki wrzątku na mrozie...




    komentarze
    Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa hateg
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]