"Znajomy" dzień
d a n e w y j a z d u
24.46 km
2.50 km teren
01:08 h
Pr.śr.:21.58 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
"Znajomy" dzień
Dzisiejszy dzień śmiało mogę zaliczyć do... zajętych :-)
Najpierw o barbarzyńsko wczesnej porze obudziła mnie SMS'em przyjaciółka z Rzeszowa (ech, "stare śmieci", początki mojej manii rowerowej i nie tylko...). Otóż niezwykle ważną wiadomością, uzasadniającą budzenie po zaledwie dwóch godzinach snu, okazała się... informacja, że dziś w Rzeszowie pada, i autorka wiadomości nie może się wybrać na rowerek :-D
Jej, jakie to było słodkie. Muszę się pochwalić, że troszeczkę "pomogłem" Jej podjąć decyzję o wyjęciu rowerka z piwnicy. Więc w sumie sam się prosiłem, nie? No nic, na pewno nie mam Jej tego za złe. Niniejszym więc oficjalnie przyznaję: Szanowna Pani "mgr inż.", nie gniewam się za dzisiejsze obudzenie. Tym bardziej, że pisząc odpowiedź, zasnąłem w połowie drugiego słowa :-)
Po kolejnych dwóch godzinach obudził mnie kolega, prosząc o odwiedziny i przysługę. Tych "odwiedzin i przysług" zebrało się w sumie na prawie osiem godzin, ale znów nie mam czego żałować. Miło znów spotkać starych znajomych. Tym bardziej, że bez nich pewnie siedziałbym w domu i się nudził. Albo poszedł pojeździć.
Pojeździć więc mogłem się wybrać dopiero około godziny 17. Trasa przewidywała dojazd ul. Rosoła do Lasku Kabackiego, następnie jego skrajem w okolice Konstancina, tam przebicie się do wylotówki z Warszawy i powrót do domu. Udało się ją zrealizować niemal w całości - jedynym "nieudanym" elementem była utrata orientacji w okolicach Konstancina, ale dość szybko odnalazłem wylotówkę "na słuch" i już bez większych trudności wróciłem do domciu.
Była to moja pierwsza wizyta w Lasku Kabackim. Muszę przyznać, iż bardzo mi się spodobał. Gdyby nie znaczna ilość ludzi (pewnikiem typowe w niedzielę), byłoby tam naprawdę cicho, spokojnie, "naturalnie"... To naprawdę niezły kawałek lasu. I bardzo ładnie pachnie...
Ścieżka przez las, którą wybrałem, należała do bardzo łatwych. Szeroka, dobrze utwardzona, bez kopnego piachu, większych wybojów itp. Widziałem co prawda również ścieżki o znacznie większym stopniu trudności, ale z braku czasu wolałem się tam nie zapuszczać. Dużym plusem tego miejsca jest również to, że teren nie jest tam płaski "jak stół bilardowy", co jest niestety typowe dla Warszawy. Ilość podjazdów i stopień ich trudności jest naprawdę różnorodny - każdy znajdzie coś dla siebie. Lubię takie miejsca. Chyba będę tam wpadał dość często...
Do domu wróciłem trochę ponad godzinę po wyjeździe. Plan zrealizowany. W samą porę. Gdy tylko "trzasnąłem drzwiami" zaczął padać deszcz.
A za godzinkę jest w planie kolejna wizyta u znajomych...
ML: 1446 kcal, 55%
P.S. Znów było kilka dni "bezrowerkowych". Głównie z powodu pogody. Czyżby jesień idzie?