• Słoń na rowerze

  • Czyli Wielka Pędząca D**A
    ...
    dosłownie.
  • Przemyślenia...

      d a n e    w y j a z d u 26.56 km 0.00 km teren 01:14 h Pr.śr.:21.54 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:
    Środa, 9 lipca 2008 | dodano: 09.07.2008

    Przemyślenia...

    Dlaczego wyjazd rowerem do pracy różni się od wyjazdów rekreacyjnych?

    W drodze do pracy zwykle nie muszę się jakoś szczególnie śpieszyć. Wyjeżdżam na tyle wcześnie, aby bez problemu dojechać na miejsce utrzymując moje zwykłe, "wycieczkowe" tempo; nawet zostawiam sobie niewielki zapas na "nieprzewidziane wypadki". A nawet gdybym spóźnił się kilka minut, charakter mojej pracy i układ z bezpośrednim przełożonym zapewnia całkowitą bezstresowość podejścia do takiej sytuacji. Krótko więc, w żołnierskich słowach: pełen luz, jak przy wypadzie na ryby.

    Więc gdzie tu różnica?

    Różnica jest w podejściu do takiego przejazdu. Jadąc do pracy wiem, że choć mam pewien zapas, nie mogę go tak po prostu roztrwonić. Wiem, że muszę być na określoną godzinę; że ktoś tam liczy na to, że będę, choćby nawet najbardziej niefartowny wypadek zdarzył się trzysta metrów od celu.

    Więc cisnę. Nie zwalniam luzacko na zjazdach, tylko wykorzystuję je do nabrania tempa i oszczędzenia kilku następnych sekund. Nie zrzucam biegu na podjazdach, szczególnie krótkich czy niezbyt stromych, tylko staję na pedałkach, aby pokonać je możliwie szybko i zaraz o nich zapomnieć. Nie wlokę się za jakąś blondyną idącą środkiem alejki rowerowej, tylko sprawnie wymijam ją po trawce (choć tego nie lubię, na co dzień szanuję zieleń).

    Co z tego mam, poza przepoceniem ciuchów? Satysfakcję :-) Nic nie wpływa na mnie lepiej niż pojawienie się w pracy przed kierownictwem :-D A tak serio, wydaje mi się (i chyba nie bezpodstawnie), że takie mniej lub bardziej wymuszone utrzymywanie stałego, ponadprzeciętnego tempa skutkuje bardziej wydajnym (bo ciągłym), a jednocześnie bardziej znośnym (bo równomiernym) treningiem.

    Zresztą nie oszukujmy się, to moje "ciśnięcie" i "stawanie" nie jest jakimś kosmicznie wielkim wysiłkiem; chodzi raczej o to, że bardziej nie pozwalam sobie na "odpuszczanie". Przecież nie mogę przyjechać do firmy totalnie wykończony, bo przede mną bite 12 godzin pracy bądź co bądź fizycznej. No i powrót do domu...

    Oczywiście mogę się mylić. Może znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej. Chętnie wysłucham jakiejś mniej lub bardziej fachowej opinii czy porady, która pomogłaby mi usprawnić moją "pracę nad sobą". Ale ja efekty widzę. Choćby dziś: tym razem w obie strony jechałem przez Poleczki, rozciągając moją drogę dom - praca - dom z minimalnych 15 do ponad 26 km. A w planie dalsze "rozciągnięcia".

    Poza tym, gdyby nie praca, to pewnie w ogóle miałbym dłuższą przerwę w jeżdżeniu. Niestety aura nie dopisuje ostatnio, a ja nadal nie mogę znaleźć pasujących na mnie (czyli od XXXL wzwyż) ubranek typowo rowerowych. Zwłaszcza na "trochę słabszą" pogodę.

    A może ktoś wie, gdzie takie znajdę?




    komentarze
    mama | 22:10 środa, 9 lipca 2008 | linkuj Brawo Miruś! Przeczytałam wczoraj wszystko. Zajęło mi to trochę czasu... :)
    Jestem pełna podziwu i uznania. Myślę, że wezme z Ciebie przykład i też zacznę wieczorne przejażdżki rowerowe. Muszę tylko kupić licznik kilometrów czy coś podobnego...
    Trzymam kciuki za wytrwałość.
    A po ciuszki XXXL to chyba najlepiej do MAXIMUSA o ile dobrze zapamiętałam nazwę.
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa akzes
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]